Reklama

Zimą ub. roku chciał przemierzyć Antarktydę − miała to być najzimniejsza wędrówka na ziemi w prawie całkowitej ciemności. Niestety doznał odmrożeń i musiał się wycofać z wyprawy.
Jeremy Berlin: Straciłeś palce, przeszedłeś zawał, byłeś w śpiączce. Dlaczego to robisz?
Sir Ranulph Fiennes: Mówię w imieniu swojego zespołu, z którym współpracuję od wielu lat: my po prostu chcemy być pierwsi. Pomiędzy wyprawami prowadzimy różne projekty mające na celu zbiórkę pieniędzy na cele charytatywne. Ale podstawową motywacją jest to, że nigdy nie dokonam tego, co mój ojciec: dowodził ostatnim pułkiem kawalerii szkockiej.
Jeremy Berlin: Dlaczego?
Sir Ranulph Fiennes: Nie zdałem zaawansowanej matematyki, co było warunkiem koniecznym, aby dostać się do brytyjskiej szkoły oficerskiej. Ale i tak zaciągnąłem się do wojska, gdzie uczyłem żołnierzy kajakarstwa, jazdy na nartach, wspinaczki górskiej. Nauczyłem się też, że łatwiej o sponsora, jeśli chcesz dokonać czegoś, co jeszcze nie zostało zrobione.
Jeremy Berlin: Jakich wielkich badaczy uważasz za mentorów lub wzory do naśladowania?
Sir Ranulph Fiennes: Jeśli chodzi o podróże przez pustynię, podziwiam Wilfreda Thesigera. Dla wypraw polarnych takim wzorem jest Douglas Mawson. I oczywiście kapitan Robert Scott, człowiek, który jako pierwszy zaczął przemierzać Antarktydę.
Jeremy Berlin: Czy masz jakąś mantrę lub talizman, który pomaga ci przezwyciężyć strach?
Sir Ranulph Fiennes: Mam małą przytulankę, którą wszędzie zabieram, to prosiaczek zwany LEP − Little English Pig. Moja zmarła żona podarowała mi go 30 lat temu przed wyprawą polarną.
Jeremy Berlin: Która z twoich przygód była najbardziej ryzykowna?
Sir Ranulph Fiennes: W roku 2007, w ramach walki z zawrotami głowy, wspiąłem się na Eiger w Szwajcarii. Ale gdy dotarłem na szczyt, zdałem sobie sprawę, że podczas wędrówki ani razu nie spojrzałem w dół. Odniosłem sukces tylko dlatego, że nie stanąłem twarzą w twarz z własnym strachem.
Jeremy Berlin: W jaki sposób podnosisz się po porażce?
Sir Ranulph Fiennes: 50 proc. moich wypraw z 40 lat to niepowodzenia. Nie wolno zakładać, że idziesz pobić kolejny rekord. Musisz to sobie uświadomić i pamiętać, że często możesz podjąć jeszcze jedną próbę, stosując inny system atakowania, podchodząc od innej strony.

Reklama
Reklama
Reklama
Reklama