Polacy poczuli się jak na Dzikim Zachodzie. Ich akcje całkowicie zaskoczyły Rosjan
Podczas powstania styczniowego polscy kolejarze zmienili Kongresówkę w Dziki Zachód. Ataki na carskie pociągi kompletnie zaskoczyły Rosjan.
- Piotr Korczyński
Spis treści:
- Konspiracja polskich kolejarzy
- Znaczenie kolei w powstaniu styczniowym
- Rebelianckie pociągi
- Walki na linii warszawsko-wiedeńskiej
- Nieudana zasadzka
- Akcja pod Czyżewem
- Eksperyment z nitrogliceryną
Pierwszy dzień czerwca 1863 r. był słoneczny i pachniało już latem. Żołnierze pułku Gwardii Petersburskiej podziwiali z okien pociągu linii Petersburg-Warszawa mijane krajobrazy. Można było pomyśleć, że to wyjazd na urlop. I rzeczywiście, niektórzy zapomnieli, że odkąd pociąg znalazł się na ziemi zbuntowanych Polaków, w mijanych zagajnikach może czaić się wróg. Z drugiej strony, czymże było dla gwardzistów to polskie powstanie wobec wojny na Kaukazie, gdzie trzeba było się uganiać po górach i pustkowiach za dzikimi Czerkiesami?
Pociąg zbliżał się do miasteczka Czyżew. Tam kilka dni temu buntownicy wykoleili pociąg przewożący Kozaków, ale ich akcja była nieudolna i szybko zostali przepędzeni. Wydawało się mało prawdopodobne, by mogli się szybko zebrać po klęsce i znów zaatakować. Zresztą lokomotywa sygnalizacyjna jadąca przed głównym pociągiem przejechała spokojnie. Jeszcze kilka zakrętów i gwardziści będą mogli rozprostować nogi. Nagle sielankę przerywa zgrzyt żelaza i trzask pękających desek. Elita cesarskiej armii zostaje zmasakrowana!
Konspiracja polskich kolejarzy
Kolej na ziemiach Królestwa Polskiego na początku lat 60. XIX w. wciąż była nowością, ale już dość „zadomowioną”. Jej rozwój nie tylko umożliwiał szybszą podróż i przewóz towarów, ale przede wszystkim dawał pracę. Przed wybuchem powstania styczniowego przez Kongresówkę biegły tory trzech spółek kolejowych. W 1863 r. pracowało w nich już około 7000 osób.
Kolejarze okazali się jedną z aktywniejszych grup zaangażowanych w konspirację i przygotowywanie powstania. Co zresztą nie dziwi, bo wielu zesłańców objętych na początku lat 60. carską amnestią znalazło pracę na kolei. Należał do nich m.in. Karol Ruprecht, przyszły kierownik finansowy Rządu Narodowego. Wśród konspiratorów było też wielu inżynierów wykształconych na Zachodzie, jak późniejszy mentor Józefa Piłsudskiego Bronisław Szwarce, Stanisław Jarmund, Józef Grabowski czy Ignacy Mystkowski. Aktywni zwolennicy „pracy narodowej” znaleźli się i w kierowniczych gremiach – zwłaszcza kolei warszawsko-wiedeńskiej. Należeli do nich naczelnik Wydziału Technicznego Witold Marczewski, sekretarz tego wydziału Józef Strycki czy sekretarz zarządu kolei Feliks Kowalski.
Jeszcze przed powstaniem ludzie ci stworzyli gęstą sieć tajnych komórek na stacjach kolejowych zarówno Królestwa, jak i na tzw. ziemiach zabranych. Przykładowo w warsztatach mechanicznych stacji warszawskiej Praga aż trzydziestu mechaników było aktywnymi konspiratorami. Kolejarze szmuglowali w pociągach broń kupowaną w Anglii czy Belgii, instrukcje Rządu Narodowego, a także przewozili kurierów powracających lub wyruszających na Zachód. Koleją zwożono nawet chłopów na manifestacje patriotyczne w Warszawie.
Znaczenie kolei w powstaniu styczniowym
Oczywiście, naiwnością byłoby twierdzić, że Rosjanie niczego nie zauważali. Siły policyjne, w tym specjalnie powołana policja kolejowa, szybko przystąpiły do kontrdziałań. Trzeba było uważać na szpicli i niespodziewane kontrole. Znany ówczesny dziennikarz i pamiętnikarz Teodor Żychliński zanotował po podróży pociągiem na początku stycznia 1863 roku: „Jednemu z podróżnych odebrano paszport. Na próżno zaklinał, że tu musiała zajść pomyłka, nic nie pomogło i dwóch żandarmów wzięło go natychmiast pod nadzór, by najbliższym pociągiem znów go odwieźć w granice pruskie”.
Znaczenie kolei w działaniach zbrojnych dostrzegł powstańczy strateg Zygmunt Padlewski. Zakładał utworzenie zgrupowań powstańczych blisko granic, zza których powstańcy zamierzali przerzucać broń. Zalecał też niszczenie linii kolejowych i telegraficznych, by sparaliżować działania wojsk carskich.
Inni dowódcy też mieli ambitne plany. Gen. Zygmunt Sierakowski postulował, by walki powstańcze rozpocząć na Żmudzi, gdzie po opanowaniu wybrzeża można byłoby przyjmować dostawy broni wyczarterowanymi statkami z Zachodu. Następnie chciał zdobyć Dyneburg i przez to zablokować całkowicie kolej petersbursko-warszawską na terenie dzisiejszej Łotwy, co spowodowałoby odcięcie armii rosyjskiej w Kongresówce od zaplecza! Z tych planów nic jednak nie wyszło. Powstańcy starali się jednak sparaliżować komunikację Rosjan w Kongresówce.
Rebelianckie pociągi
Największe sukcesy w „bitwie o tory” Polacy odnieśli zaraz po wybuchu powstania. 23 stycznia 1863 r. ze stacji Praga wyjechał pociąg, przygotowany specjalnie przez miejscowych kolejarzy i obsadzony przez oddział powstańczy. Dowodzili nim inżynier Ignacy Mystkowski i zawiadowca stacji kolejowej Praga Leopold Pluciński. Na trasie z Warszawy w kierunku Łap „zrewoltowany” pociąg na szczęście nie napotkał żadnego oporu (a wystarczyłaby rota carskiej piechoty z działkiem, by zakończyć tę eskapadę). Wręcz przeciwnie – powstańców wsparli robotnicy kolejowi, niszcząc za nimi tory, mosty i linię telegrafu.
W Łochowie załoga praskiego pociągu podstępem zatrzymała skład jadący z Petersburga. Rozbroiła oficerów rosyjskich, których następnie puściła wolno. W Małkini powstańcy zatrzymali się na dwa dni i przyjęli do oddziału sporą liczbę ochotników, tak że w dalszą drogę do Czyżewa pociąg ruszył z obsadą liczącą 200 ludzi. 27 stycznia pociąg dogonili Kozacy, ale zostali odparci salwami karabinowymi z okien wagonów. Tego samego dnia pociąg zatrzymał się na stacji Czyżewo, gdzie czekało nań 600 żołnierzy Władysława Cichorskiego „Zameczka”. Na drugi dzień wszyscy przejechali pociągiem do Średnicy. Tam ruszyli do okolicznych lasów.
Dzięki tej i podobnym akcjom (jak rozkręcanie torów i niszczenie telegrafów) kolej petersbursko-warszawska została całkowicie sparaliżowana. Szybko jednak okazało się, że zbyt szczupłe siły rebeliantów nie mogą utrzymać długo zdobytego odcinka kolejowego Warszawa-Łapy. Już na przełomie stycznia i lutego 1863 r. Rosjanie odzyskali inicjatywę na tym odcinku. Lotne sotnie Kozaków przepędzały Polaków, próbujących raz po raz zdobywać ponownie stacje.
Walki na linii warszawsko-wiedeńskiej
Za to na początku lutego oddziały podległe płk. Apolinaremu Kurowskiemu wsławiły się kilkoma zwycięskimi potyczkami w innym regionie – w powiecie olkuskim. Następnie zaatakowały ważne rozgałęzienia kolei warszawsko-wiedeńskiej: Ząbkowice-Granica i Ząbkowice-Sosnowiec. 5 lutego grupa Kurowskiego, licząca około 150 ludzi – piechoty i kawalerii – ruszyła z Ojcowa ku komorze celnej Granica. Na wieść o tym kolejarze z mieszkańcami rozbroili miejscowy posterunek żandarmerii. Powstańcy wkroczyli do miasteczka, po czym ruszyli na stację w Sosnowcu.
Kurowski z oddziałem szturmowym wjechał na nią wagonami „opancerzonymi” podkładami kolejowymi. Wspierał go atak piechoty i kawalerii. Rosyjska załoga, licząca 400 żołnierzy, została doszczętnie rozbita. Zdobyto broń, amunicję i pieniądze z kasy komory celnej. Jedną ich połowę Kurowski odesłał do Warszawy na zakup broni, drugą zostawił na potrzeby oddziału.
Wysłane nazajutrz z Sosnowca oddziałki powstańcze opanowały kolejne stacje kolejowe w Sławkowie, Dąbrowie i Myszkowie. W całym tym rejonie ogłoszono władzę Rządu Narodowego. Przez niespełna dwa tygodnie Kurowski miał pod kontrolą ten odcinek linii kolejowej aż po stację w Łazach. Niestety, powstańczy wódz bez należytego rozpoznania postanowił zaatakować garnizon Miechowa. 17 lutego poniósł klęskę, a Rosjanie odzyskali kontrolę nad południowym odcinkiem kolei warszawsko-wiedeńskiej.
Nieudana zasadzka
Po zaskoczeniu, jakim były sukcesy powstańców ze stycznia i lutego 1863 r., dowództwo rosyjskie zwróciło szczególną uwagę na ochronę linii kolejowych. Często te „bitwy o tory” miały bardzo krwawy przebieg. Scenariuszem przypominały napady na pociągi, które zdarzały się w czasie równolegle toczonej amerykańskiej wojny secesyjnej.
Do jednego z większych starć doszło 13 maja 1863 r. pod Kietlanką niedaleko Czyżewa. Ignacy Mystkowski (ten sam, który prowadził rajd pociągiem z warszawskiej Pragi) zorganizował zasadzkę na rosyjski pociąg wojskowy dowodzony przez gen. Nikołaja Tolla. Akcja nie udała się, bo Rosjan ostrzegł jeden z robotników kolejowych. Toll nakazał zwolnić bieg pociągu, a gdy skład dotarł do miejsca zasadzki, wykoleiło się tylko pierwszych kilka wagonów.
Znajdujące się w nich kozackie konie, poranione drzazgami z desek z rozbitego składu, wpadły między czających się w zaroślach powstańców. W tym zamieszaniu Rosjanie mieli czas na przegrupowanie się przed pociągiem i ruszyli do ataku. W zmasowanym ogniu zginęło czterdziestu powstańców (wśród nich Ignacy Mystkowski). Polacy z myśliwych stali się zwierzyną i ginęli jeden po drugim, ścigani aż do Czyżewa.
Akcja pod Czyżewem
Kilkanaście dni później, wspomnianego we wstępie 1 czerwca 1863 r., powstańcy zostali niespodziewanie pomszczeni. W niewielkiej odległości od lasku, w którym Rosjanie rozbili oddział Mystkowskiego, na wysokim nasypie kolejowym otoczonym olszyną, kolejną zasadzkę urządził jeden z robotników kolejowych. Zamachowiec odkręcił szyny na nasypie i połączył je długą liną, której koniec trzymał ukryty w drzewach. Tam czekał na pociąg z wojskiem.
Traf chciał, że w tym dniu miał przejeżdżać transport z doborowymi oddziałami gwardii z Petersburga, liczącymi 600 żołnierzy i 20 oficerów. Lokomotywa z wagonem rekonesansowym, którą dla pewności wysyłano zwykle dziesięć minut przed właściwym pociągiem, przejechała bez przeszkód po odkręconych szynach. Na to czekał ukryty robotnik. Dopiero wtedy ściągnął liną szyny. Gdy nadjechał pociąg z wojskiem, cały skład runął z nasypu. Wagony poszły w drzazgi. W rumowisku pozostały pokrwawione ciała gwardzistów.
Bezimienny mściciel ludzi Mystkowskiego wycofał się niepostrzeżenie. Akcja tego „samotnego wilka”, jakby dziś określiły go gazety, okazała się największą i najkrwawszą dywersją kolejową powstańców. Ale mogli osiągnąć jeszcze więcej, gdyby nie wystraszyli się własnego pomysłu.
Eksperyment z nitrogliceryną
Powstańcy w swych akcjach sabotażowych bardzo rzadko posługiwali się materiałami wybuchowymi. Dostawy prochu na skutek częstych konfiskat na granicach były niewielkie. Nie znano wtedy jeszcze ani dynamitu, ani trotylu, niezbędnego do produkcji min o dużej sile wybuchu.
W połowie czerwca 1863 r. major Józef Oxiński otrzymał od naczelnika miasta Warszawy list, w którym niejakiego dr. Zdanowicza, „jako wynalazcę materii wybuchowej poleca dowódcom oddziałów celem ułatwienia mu próby doświadczalnej”. Chemikowi udało się prawdopodobnie wyprodukować nitroglicerynę. Materiał wybuchowy był umieszczony w kauczukowych rurkach średnicy 10 mm, połączonych drutem z maszyną elektryczną.
Oxiński wyznaczył specjalną grupę do założenia ładunków na torach. Akcję planowano między Częstochową a Piotrkowem, w rejonie wsi Płoszów. O doświadczalnej akcji major powiadomił organizacje cywilne w Piotrkowie i Częstochowie, by te ostrzegły personel kolejowy. Na dany sygnał maszynista i palacz mieli wywiesić na lokomotywie czerwoną płachtę, co oznaczałoby, że wiozą wojsko, sami zaś mieli wyskoczyć przed wykolejeniem pociągu.
W ostatniej chwili organizacje powstańcze powiatu piotrkowskiego i wieluńskiego wystraszyły się tej akcji i wysłały do Oxińskiego delegację, by jej zaniechał. Major aresztował delegatów i rozkazał wykonać zadanie. W tym czasie zbliżał się od strony Piotrkowa w kierunku Częstochowy pociąg, ale maszynista nie wywiesił płachty. Jechał skład cywilny.
Rosjanie dowiedzieli się o przygotowaniach powstańców (prawdopodobnie dzięki donosowi) i wysłali najpierw opóźniony o pół godziny pociąg z cywilami, a następnie zaatakowali z dwóch stron oddział Oxińskiego, ubezpieczający akcję niedaleko torów. Major przedarł się przez roty rosyjskie, ale eksperymentu z nitrogliceryną już nie udało mu się powtórzyć. Pisał później rozgoryczony, że fiasko było wynikiem „szlacheckiej zdrady”.
W kolejnych miesiącach utarczki zbrojne w rejonie stacji kolejowych trwały nadal, ale przewaga Rosjan była coraz bardziej przytłaczająca. Jednak same próby przejęcia kontroli nad koleją – obok podobnych walk w amerykańskiej wojnie secesyjnej – pierwszy raz uświadomiły wojskowym, jak ważny we współczesnych konfliktach jest transport kolejowy. Raporty z powstańczych rajdów kolejowych w Kongresówce znane były m.in. niemieckim sztabowcom. I kilka lat później, w 1870 r., Prusacy wykorzystali pociągi do błyskawicznego przerzutu swej armii i zaopatrzenia na teren Francji.
Źródło: archiwum NG.