Reklama

Spis treści:

Reklama
  1. Wielkie wyczekiwanie na polską księżniczkę
  2. Elżbieta Bonifacja – „chluba Polaków” i „postrach pogan”
  3. Trudne narodziny księżniczki
  4. Kiedy zmarła Elżbieta Bonifacja?
  5. Dwa zgony, jeden pogrzeb

Małżeństwo Władysława II Jagiełły i Jadwigi Andegaweńskiej, zawarte 18 lutego 1386 r. w katedrze na Wawelu, przez wiele lat pozostawało bezpotomne. Królewski dwór powoli tracił nadzieję na to, że para kiedykolwiek doczeka się potomstwa. Kiedy więc jesienią 1398 r. monarchini zaszła w ciążę, narodzin jej dziecka wyczekiwali nie tylko Polacy i Litwini, ale też wiele dworów europejskich.

Potomek pary łączył bowiem w sobie geny Andegawenów i Giedyminowiczów, a także – poprzez dwie prababki Elżbietę Łokietkównę i Elżbietę kujawską – dynastii Piastów. Nadworny medyk stworzył horoskop mającego się narodzić dziecka, poeci pisali utwory na jego cześć, a sam papież Bonifacy IX wyraził chęć zostania jego ojcem chrzestnym. Radość z narodzin Elżbiety Bonifacji trwała jednak krótko, a po niecałym miesiącu na królewskim dworze zapanowała podwójna żałoba.

Wielkie wyczekiwanie na polską księżniczkę

Radosne oczekiwanie na narodziny pierwszego potomka Władysława II Jagiełły i Jadwigi Andegaweńskiej – jak się później okazało, córki Elżbiety Bonifacji – rozpoczęło się najprawdopodobniej w październiku 1398 r. Wtedy bowiem królowa zorientowała się, że jest w ciąży, a nadworny medyk Jan de Saccis, późniejszy rektor Uniwersytetu Krakowskiego, przystąpił do opracowywania horoskopu dziecka. Wyliczył on, że Jadwiga poczęła 16 września 1398 r., i na tej podstawie odczytał z układu gwiazd, jaka przyszłość czeka królewicza lub królewnę. „Wyliczenia” te musiały być błędne, ponieważ de Saccis uznał, że para królewska będzie miała syna. Warto w tym miejscu nadmienić, że dzieło medyka jest najstarszym zachowanym na ziemiach polskich horoskopem.

Na czas ciąży Jadwiga nie opuszczała już Krakowa, lecz jej kancelaria cały czas wydawała kolejne dokumenty, m.in. akty fundacyjne i przywileje. Świadectwem panującej w Krakowie euforii wokół zbliżających się narodzin królewicza lub królewny są rachunki zachowane w średniowiecznych księgach miejskich. Można się z nich dowiedzieć, że królowa otrzymała od miasta na okoliczność zbliżającego się porodu 200 grzywien oraz osobno 25 grzywien groszy na dwie postawy sukna i jedną chustę jedwabną przetykaną złotą nicią. Rajcy miejscy przeznaczyli też osobno cztery grzywny dla piastunek królowej.

Elżbieta Bonifacja – „chluba Polaków” i „postrach pogan”

Wiadomość o błogosławionym stanie monarchini w niedługim czasie obiegła europejskie dwory królewskie, trafiła również do papieża Bonifacego IX. Na dwór papieski przybył bowiem kanclerz królowej Jadwigi Wojciech Jastrzębiec, który poprosił biskupa Rzymu, aby zgodził się zostać ojcem chrzestnym mającego się narodzić dziecka. W dwóch odrębnych listach do Jadwigi i Jagiełły z 5 maja 1399 r. Bonifacy IX przystał na propozycję, polecając zarazem parze królewskiej, aby obok właściwego imienia chrzestnego nadali potomkowi także imię Bonifacy lub Bonifacja, w zależności od jego płci. Wyznaczył zarazem Jastrzębca jako swojego specjalnego delegata, aby zastępował go w roli chrzestnego na oficjalnej uroczystości.

Wiosną 1399 r. notariusz królewski Jerzy z Chrostowa sporządził poemat „Dictamen ad prolem Hedvigis reginae”, w którym nazywał mającego przyjść na świat przyrodzonego pana Polski, Węgier i Litwy „chlubą Polaków, postrachem pogan, oczekiwanym przez wiele narodów”.

W długiej apostrofie zwracał się do – jak mniemał – przyszłego syna monarchy: „Przybądź upragniony, na którego czekamy w ciemnościach pragnień, przybądź, a będziesz uwieńczony. [...] Na ciebie więc czeka świetna korona Polski, ciebie wita Wielkie Księstwo Litewskie, ciebie pragną na naturalnego władcę Węgry, szarpane Turków zdradliwą ręką. Ciebie zapraszają książęta jako pana, baronowie jako króla, lud jako nauczyciela, a Kościół jako opiekuna. Tak bardzo bowiem liczne podległe ci ludy pragną ujrzeć dni twoje i twe świetlane oblicze, jak rozpoznają, że wywodzisz się ze źródła królewskiego wdzięku, z korzeni szlachetnego szczepu, z nasienia rodziców zadziwiającej cnoty”.

Trudne narodziny księżniczki

W końcu 22 czerwca 1399 r. w Krakowie Jadwiga Andegaweńska wydała na świat swoje pierwsze i, jak się miało okazać, jedyne dziecko – córeczkę Elżbietę Bonifację. Dziewczynka otrzymała swoje pierwsze imię na cześć babki macierzystej Elżbiety Bośniaczki, drugie zaś zgodnie z obietnicą na cześć Bonifacego IX. Poród Jadwigi był najprawdopodobniej długi i ciężki, monarchini miała bowiem bardzo wąską miednicę, która utrudniała jej wydanie na świat potomka. Na podstawie epitafium Jadwigi, które zamieścił Jan Długosz w „Rocznikach czyli kronikach sławnego Królestwa Polskiego”, często błędnie pisano, że Elżbieta Bonifacja przyszła na świat przedwcześnie, lecz horoskop sporządzony przez Jana de Saccisa jesienią 1398 r. wyznaczał datę jej narodzin na 18 czerwca 1399 r., więc bardziej prawdopodobny wydaje się opóźniony poród.

Stan zdrowia dziecka od początku budził niepokój medyków, więc zalecono, aby pośpiesznie ochrzcić je w katedrze wawelskiej. Chrztu udzielił biskup krakowski Piotr Wysz, nie czekając na przyjazd do Krakowa reprezentującego ojca chrzestnego biskupa poznańskiego Wojciecha Jastrzębca.

Wieść o narodzinach córki zastała Władysława II Jagiełłę w Nowym Mieście Korczynie. Po usłyszeniu radosnej nowiny monarcha zdecydował udać się pośpiesznie do Krakowa. Widok, który zastał po przyjeździe na Wawel, nie napawał go jednak optymizmem. Dziewczynka była w coraz gorszym stanie, a jej matka zapadła na gorączkę połogową. Jan de Saccis z przerażeniem odkrył, że horoskop urodzinowy Elżbiety Bonifacji jest złowróżbny, ponieważ Mars przebywał w domu śmierci.

Królowa Jadwiga i Elżbieta Bonifacja pogrzeb
Wspólny pogrzeb Jadwigi i Elżbiety Bonifacji. Kadr z serialu „Korona królów". Fot. TVP

Kiedy zmarła Elżbieta Bonifacja?

Obawy de Saccisa okazały się słuszne. Córka Jadwigi i Jagiełły zmarła 13 lipca 1399 r. w Krakowie, przeżywszy zaledwie trzy tygodnie. Początkowo ukrywano przed królową tragiczną wieść, obawiając się zapewne, iż pogorszy ona jej stan zdrowia, który i tak nie rokował większych nadziei. Po śmierci Elżbiety Bonifacji doktor prawa Stanisław ze Skarbimierza napisał przejmujący utwór „Soliloquium de transitu Hedvigis reginae Poloniae”, w którym bolał nad jej zgonem, uważając go za karę Bożą za grzechy ludzkości. „Zabrałeś temu królestwu następczynię tronu. Dlaczego zabrałeś, Ty jeden wiesz, ja zaś wiem, że słusznie uczyniłeś, bośmy zgrzeszyli, z ojcami naszymi niegodnieśmy postąpili, uczyniliśmy nieprawość” – zwracał się do Stwórcy.

Podobną pokorę wyrażał również, jeśli chodzi o los Jadwigi, który cały czas się ważył. Świadczą o tym słowa: „Jeśli chcesz, aby umarła ta królewska latorośl, ze świętej rodziny pochodząca, przesławna królowa Jadwiga, matka ubogich, ucieczka nieszczęśliwych, obrończyni sierot, ostoja słabych, orędowniczka wszystkich poddanych, ozdoba Kościoła, klejnot świątyni, purpura ścian, podpora ołtarzy, to niech się stanie Twoja wola. Panem jesteś i któż sprzeciwi się Tobie?”.

Dwa zgony, jeden pogrzeb

Jadwiga Andegaweńska zmarła 17 lipca 1399 r. w Krakowie, dowiedziawszy się o śmierci córki dopiero na kilka godzin przed własnym odejściem. „O jej zgonie doniesiono w momencie, kiedy oddawała ducha, bo kobiety, które pielęgnowały królową, starały się to ukryć przed nią, by ból nie powiększył jej choroby” – pisał w swojej kronice Jan Długosz. Dziejopis dodawał, że w testamencie królowa poleciła wydać wszystkie jej „klejnoty, szaty, pieniądze i całą królewską spuściznę” na „wsparcie dla osób nieszczęśliwych i na fundację Uniwersytetu Krakowskiego”.

Wspólny pogrzeb Jadwigi i Elżbiety Bonifacji odbył się 19 lipca 1399 r. w katedrze wawelskiej. Zostały pochowane z lewej strony głównego ołtarza w pobliżu zakrystii, najprawdopodobniej w dwóch osobnych trumnach. Kiedy jednak w 1887 i 1949 r. otwierano grób, znaleziono w nim tylko jedną drewnianą trumnę. Badacze przypuszczają, że szczątki maleńkiej królewny zostały włożone do glinianej misy i umieszczone pod trumną z ciałem monarchini w czasie przebudowy prezbiterium katedry, lecz po latach nie pozostał po nich żaden ślad.

Reklama

Źródło: National Geographic Polska

Nasz autor

Marek Teler

Dziennikarz, popularyzator historii, bloger. Absolwent Wydziału Dziennikarstwa, Informacji i Bibliologii Uniwersytetu Warszawskiego. Autor książek „Kobiety króla Kazimierza III Wielkiego", „Zapomniani artyści II Rzeczypospolitej", „Zagadka Iny Benity". „ AK-torzy kontra kolaboranci" (Nagroda Klio III stopnia w kategorii varsaviana) i „Upadły amant. Historia Igo Syma". Publikował na łamach magazynów „Focus Historia” i „Skarpa Warszawska” oraz na portalu historycznym Histmag.org.
Reklama
Reklama
Reklama