Reklama

Danuta Śmierzchalska: Ze współczesną Kubą wiążą się legendy i legendarne postaci: Che Guevara i jego słynne zdjęcie Alberta Kordy, Ernest Hemingway, słynne cygara, koktajle mojito i cuba libre, ale przede wszystkim charyzmatyczny Fidel Castro. Na czym ta charyzma polega?
Krzysztof Mroziewicz: Max Weber, jeden z twórców socjologii, napisał, że charyzma to nie wrażenie, które się odbiera, patrząc na kogoś. Człowiek charyzmatyczny to taki, który zrobił coś nie do pomyślenia. Mahatma Gandhi wprowadził niedotykalnych do świątyni hinduistycznej, Fidel Castro zdobył władzę na Kubie w 12 osób, pokonując wojska Batisty po strasznej masakrze w Santiago de Cuba. Andriej Gromyko, który w sowieckiej dyplomacji pracował 48 lat, pisze w swoich pamiętnikach o Fidelu, że stał się legendą za życia, że jest to człowiek wielkiego umysłu, serca i ducha, co może powiedzieć po spotkaniach w Moskwie i Hawanie.
D.Ś.: Przetrwał dziesięciu amerykańskich prezydentów, od Eisenhowera po George’a W. Busha. Obama jest jedenasty. Niezły wynik.
K.M.: Z każdym z nich wiązał nadzieje na poprawę stosunków, czynił po cichu różne gesty, a jednocześnie z każdym prowadził wojnę. Jednak mało kto wie, że pierwszym, do którego się zwrócił, był Franklin Delano Roosevelt. Nastoletni Fidel wysłał do prezydenta list, gratulując mu reelekcji w 1940 r., i zadeklarował swoje poparcie dla demokracji i sprzeciw wobec komunizmu, prosząc jednocześnie o 20-dolarowy banknot na pamiątkę. Otrzymał tylko podziękowania od departamentu stanu z informacją, że pieniędzy, niestety, nie mogą mu przysłać.

Reklama

Sprawdź swoją wiedzę na temat Kuby

D.Ś.: Zwyciężając Batistę, Castro obiecał ludziom sprawiedliwość i wolność. Entuzjazm na ulicach Hawany był zrozumiały…
K.M.: Amerykańska prasa potraktowała go życzliwie, ale CIA uznała, że trzeba wyjaśnić, czy nie jest figurą w grze komunistów. Eisenhower zlecił Nixonowi nieformalne spotkanie z Fidelem. Trwało trzy godziny. Nixon był zdumiony indolencją Fidela w sprawach gospodarczych i powiedział mu, że wielki talent przywódczy to nie wszystko, a przywódca nie powinien słuchać ulicy. A Fidel w czasie tej rozmowy powtarzał, że odchodzi od demokracji na życzenie ludu. W memorandum dla Eisenhowera Nixon napisał, że Fidel odegra ogromną rolę w życiu Kuby, a może i całej Ameryki Łacińskiej, i że jest prawdopodobnie kryptokomunistą. A poza tym to megaloman i dyktator. Eisenhower zdecydował się udzielić wsparcia antycastrowskiej opozycji. Dalszą konsekwencją była blokada Kuby, a potem nieudana inwazja w Zatoce Świń. Podczas rozmowy z Kennedym w Wiedniu w 1959 r. Chruszczow powiedział mu, że Fidel nie był komunistą, że w komunistę przekształcili go Amerykanie. Ruch 26 Lipca (nazywany tak od daty ataku na koszary Moncada w Santiago de Cuba) był antydyktatorski i rewolucyjny. Ale wtedy chodziło o obalenie Batisty. Wyboru ideologii Fidel dokonał niejako pod przymusem, wepchnięty przez Stany Zjednoczone w ramiona Sowietów.
D.Ś.: Podczas kryzysu rakietowego w 1962 r., gdy Chruszczow zamierzał rozmieścić rakiety na Kubie, Fidel był gotów za komunizm oddać życie – przynajmniej swojego narodu, bo jego własne miało być chronione w specjalnym bunkrze…

K.M.: Fidel założył, że dojdzie do bombardowania Kuby i wysłał telegram do Chruszczowa, oferując przyjęcie ataku USA na swoją wyspę w zamian za atomowy atak ZSRR na USA. Zaoferował przy tym radzieckiemu ambasadorowi, by przeniósł się do jego bunkra dowodzenia pod Hawaną. Kubę Fidel nazywa „niezatapialnym lotniskowcem komunizmu”. W 1991 r. powiedział przed kamerą TVP, że zmiany w ZSRR i Europie Wschodniej są niszczące jak huragan, ale umacniają rewolucyjnego ducha Kubańczyków.
D.Ś.: Zetknął się pan z Fidelem osobiście? Jakie robi wrażenie?
K.M.: Zaskakujące jest to, że nie ma głosu mówcy. Przemawia skrzeczącym dyszkantem. Gdy w 2004 r. 78-letni Fidel runął jak długi, potykając się o betonowy stopień, okazało się, że ma zgruchotaną rzepkę. Zgodził się na operację, ale bez narkozy, tylko ze znieczuleniem miejscowym. Chciał być przytomny, bo co będzie, jak w tym czasie Bush zaatakuje wyspę? Rozgrywał przeciwko sobie – albo myślał, że rozgrywa – dwa największe mocarstwa. Raúl to nie ten numer kapelusza. Ale Kuba była dla Fidela za mała. Czytałem ostatnio, co pisze on na swoim blogu. Czytelnicy zwracają się do niego: blogero en jefe (Comandante en jefe to najwyższy dowódca). A tu on pisze śmieszne rzeczy na temat tsunami w Japonii. Pisze też felietony po 5 tys. znaków każdy na łamach Granmy, w których tłumaczy na przykład, że Kubańczycy źle zrobili, korzystając z decyzji Raúla, który wpuścił ich do sklepów, gdzie kupuje się za dolary.
D.Ś.: El Comandante oddał władzę swemu przyrodniemu bratu, ale kto naprawdę rządzi dziś na Kubie?
K.M.: Zrobił to, dopiero gdy okazało się, że trzeba wykonać resekcję części przewodu pokarmowego, czego już nie dało się zrobić na żywca. Ale nadal rządzi zza pleców Raúla. Gerontolodzy dbają o jego formę.


D.Ś.: Zna pan Kubę od 35 lat, odkąd spędził pan tam rok jako komendant młodzieżowej brygady budowlanej. W pana tekstach o Kubie oprócz irytacji i krytyki jest też dużo fascynacji tym krajem i jego Comandante, którego w pewnym stopniu pan docenia.
K.M.: Fidel stwierdził, że na Kubie nie ma kto leczyć ludzi. Zaczął kształcić lekarzy, którzy potem robili fantastyczne rzeczy na misjach w Wenezueli, Angoli, Algierii. Na ochronę zdrowia wydaje się na Kubie ogromne pieniądze, Fidel dba o to osobiście (tak jak o sportowców). Kiedy w Nowy Orlean uderzył huragan Katrina, Fidel zaproponował George’owi W. Bushowi, że wyśle na miejsce 1600 lekarzy. Bush oferty nie przyjął. Po rewolucji rozpoczął się złoty wiek kubańskiej kinematografii. Międzynarodowy instytut filmowy w San Antonio de los Banos niedaleko Hawany, uniwersytet wspierany m.in. przez Gabriela Garcię Márqueza, który jeszcze niedawno prowadził tam warsztaty, wykształcił tysiące studentów. Jest tam archiwum ze wszystkimi chyba filmami, jakie nakręcono na świecie. Na Kubie nie ma analfabetów, młodzież się kształci, choć nie ma pracy. Fidelowi wyrwało się kiedyś podczas przemówienia, że choć Bush oskarżył Kubę o promowanie seksturystyki, bo na każdym kroku działają tam prostytutki (zresztą karane więzieniem), to są to najbardziej wykształcone prostytutki na świecie.
D.Ś.: Dlaczego tak niewiele wynika z tego dla Kubańczyków?
K.M.: Castro zmarnował cały potencjał, jakim dysponował po zwycięstwie swojej rewolucji. Za jego sprawą Kuba stała się liderem Latynoameryki. Pokazała, że można sobie poradzić z Wielkim Bratem zza Zatoki Meksykańskiej. Duch rewolucji kubańskiej był inspirujący w koloniach belgijskich, francuskich i portugalskich w Afryce. Kubańczycy jako doradcy byli obecni w Nikaragui, Kolumbii, Chile, Brazylii, Urugwaju, Argentynie, Boliwii, Peru. Tymczasem rezultat jest taki, że kraje latynoamerykańskie mają dziś rządy lewicy, ale nie kubańskiej, a demokratycznej. Wenezuela Cháveza jest wyjątkiem. Dla lewicy latynoamerykańskiej Kuba nie jest już wzorem, natomiast w krajach afrykańskich, gdzie walczyły wojska Fidela, owoce tej walki zbierają dziś Chiny, które wszędzie tam doradzają, inwestują i sprzedają swoją produkcję. I nie ma już konfliktów, w których Kuba mogłaby uczestniczyć jako arbiter. Fidel doprowadził też swój kraj do gospodarczej ruiny. Kuba była trzecim krajem Ameryki Łacińskiej, a jest dwudziestym pierwszym. Kuba to kraj wielkości jednej trzeciej Polski, ma od nas prawie cztery razy mniej ludności. Produkt krajowy brutto mamy pięć razy większy niż Kuba, a dochód per capita według parytetu siły nabywczej wynosi 22000 dol. Na Kubie ok. 1200 dol. U nas średnia płaca to ok. 3900 zł, na Kubie 18 dol., czyli ok. 50 zł. Gdzie znikają pozostałe pieniądze…?
D.Ś.: Z czego pochodzi dochód Kuby?
K.M.: Z turystyki, ponad 74 proc. Tu się Fidel załamał i odstąpił od swojej doktryny. Kupiono w Chinach tysiące wygodnych, klimatyzowanych autobusów, które wożą turystów – rocznie ok. 2 mln ludzi – po całej Kubie. Można pojechać, gdzie się chce. Ale i tak można zobaczyć tylko to, co zechcą pokazać. Turystyka to jest chyba jedyne źródło utrzymania reżimu, bo nie kraju. A to jest taka ziemia, że wetknięty w nią parasol następnego dnia da pomarańcze. To są tak urodzajne gleby, że gdyby poszli chińską drogą Deng Xiaopinga, to Kuba mogłaby być takimi „Chinami” na Karaibach, mogłaby żywić pół Meksyku.
D.Ś.: Gdyby była własność prywatna.
K.M.: Własność prywatna jest przeciwieństwem socjalizmu, więc nie mogło jej być. Fidel trzyma się tej doktryny. Moim zdaniem nie wie, co ma zrobić z tą wspaniałą wyspą, którą zdobył. Większość terenów uprawnych należy do państwa, a są to ziemie zniszczone przez monokulturę trzciny cukrowej, ich rewitalizacja potrwa. Na Kubie, nazywanej kiedyś cukrowym Kuwejtem, cukier jest dziś na kartki.
D.Ś.: Raúl zapowiedział reformy.
K.M.: Mówią o nich reformierdas. W hawańskim slangu znaczy to g… nie reformy. Można już np. mieć telefon komórkowy. Co z tego, skoro on kosztuje tysiąc dolarów. Zresztą rząd raczej blokuje to, co wcześniej zainicjował. Wicepremier i minister gospodarki Marino Murillo oświadczył: „To nie reformy, ale aktualizacja modelu kubańskiego. A model to socjalizm w konflikcie z własnością prywatną. Nie oddamy własności”. I nie oddają. Wydzierżawiono milion hektarów stu tysiącom rodzin, zapewne pod wpływem reform Deng Xiaopinga w Chinach. Jednak potrzebne byłoby chińskie podejście do rolnictwa, czyli część produkcji trzeba oddać państwu, a nadwyżkę można sprzedać na wolnym rynku. Ale na Kubie nie ma wolnego rynku. Zagranicznym agrobiznesmenom, głównie z Chile, którym pozwolono przez jakiś czas prowadzić firmy, cofnięto 14 licencji za działalność niezgodną z prawem. W Hawanie znaleziono ich trupy. Kuba importuje większość produktów spożywczych. Idzie na to 20 proc. jej zdolności importowych, jak dowodzi ekonomista dysydent Espinosa Chepe. Mimo oficjalnej blokady z USA sprowadza m.in. kukurydzę, pszenicę, soję, kurczaki. To wszystko można byłoby uprawiać i hodować na miejscu. Można by łowić ryby i owoce morza, ale trzeba mieć łódź i wędkę. Ale jak się ma łódź, to się płynie na Florydę, a nie na połów. Ludzie ciągle uciekają z Kuby. Prawie 900 tys. wyemigrowało do USA.


Reklama


D.Ś.: Trudno sobie wyobrazić kraj żyjący z turystyki, gdzie nie byłoby prywatnego sektora usług…
K.M.: Prywatyzuje się „nieefektywne usługi państwowe”. W dzierżawę oddawane są taksówki czy mała gastronomia. Powołano aż 12 komisji parlamentu, by przeanalizować skutki tych reform. Oczywiście można też wydzierżawić salon fryzjerski (gdzie sprzątaczka pochodząca z Komitetu Obrony Rewolucji wiele potrafi usłyszeć i donieść, gdzie trzeba) albo salon masażu, ale salony „masażu” są w Hawanie na każdym kroku.
D.Ś.: Za czasów Batisty, gdy faktycznie rządził Kubą Meyer Lansky, ten kraj był seksualnym zapleczem Florydy. Hawaną rządziła mafia.
K.M.: 22 grudnia 1946 r. w hotelu Nacional odbył się największy w historii mafii zjazd ojców chrzestnych. Prezydował Meyer Lansky, który w 1952 r. zaproponował Carlosowi Prío Socarrásowi 250 tys. dolarów za ustąpienie z funkcji prezydenta na rzecz Fulgencio Batisty. Ten zaś zaoferował Lansky’emu 25 tys. dolarów rocznie za pełnienie nieformalnej funkcji ministra ds. hazardu. Każdy, kto zainwestował milion dolarów w hotel lub 250 tys. w nocny klub, otrzymał licencję i 10 proc. ulgi celnej za sprowadzane na rzecz tych inwestycji towary. Sam Batista dostawał procent od obrotów jednorękich bandytów. W ciągu roku ponad milion dolarów. Po wkroczeniu powstańców do Hawany Fidel zlikwidował kasyna. Teraz mafia rosyjska tylko czeka na to, aby zająć Hawanę. Z nieoficjalnych statystyk wynika, że na wyspie żyje nawet kilka tysięcy rosyjskich imigrantów. W stacji podsłuchów SIGINT na przedmieściach Hawany pracowały tysiące rosyjskich specjalistów. Część z nich została w Hawanie, założyła tam rodziny. W 2008 r. w otwarciu pierwszej rosyjskiej cerkwi prawosławnej w Starej Hawanie uczestniczył prezydent Miedwiediew.
D.Ś.: Hawana. Miasto magiczne. „Miasto utracone”, jak ją nazwał w swoim filmie Kubańczyk z pochodzenia Andy Garcia.
K.M.: Gdy ostatnio byłem na Kubie, ksiądz Andrzej Borowiec, polski salezjanin, zaprosił mnie do Starej Hawany i wyprowadził na dach budynku, w którym mieszkał. Zobaczyłem taki obraz: parterowy dom, nie ma ściany, na sznurku wisi prześcieradło, bo Kubańczycy bardzo dbają o czystość, nawet jak nie ma wody. W tym domu żyje czteropokoleniowa rodzina. Dziadkowie siedzą na ulicy do rana, by młodzi mogli się wyspać i pójść do pracy (której nie ma) i do szkoły (szkoły jeszcze są). Przed laty poszedłem w Hawanie do katedry z XVI w. i byłem świadkiem takiej sceny: podchodzi starszy człowiek, siwy, w kolejce po opłatek. Ksiądz mu go podaje, ale pyta: „A byłeś u spowiedzi?”. „U jakiej spowiedzi?”. „Przecież wiesz, że po komunię trzeba przyjść po spowiedzi”. „Ja nie wiem, co to jest spowiedź”. „To po coś tu przyszedł?”. „Bo widziałem, że tu można coś zjeść”.
D.Ś.: Ale pisze się, że Hawana się odradza, płyną pieniądze z UNESCO.
K.M.: Tak, w Hawanie są architektoniczne cuda, które trzeba ratować. Władze w tym nie przeszkadzają. Prowadzi się renowację na niespotykaną wcześniej skalę. Przy bulwarze Malecón, najdłuższym na świecie, podnosi się kamienice z kompletnej ruiny. Restauruje się aleję Paseo del Prado. Czasem trzeba wykwaterować lokatorów, by można było odtworzyć fasady, podwórka, a nawet wnętrza.
D.Ś.: Co będzie, gdy zabraknie Fidela?
K.M.: Jest to pytanie, które sobie zadają analitycy, oficerowie wywiadów, ludzie w Białym Domu. Musi się wyłonić ktoś z kręgów, które władają Kubą. Był kiedyś wspaniały następca, generał Ochoa, ale został rozstrzelany. Kiedyś pisałem, że w momencie, kiedy się pojawi wiadomość o śmierci Fidela, pierwszy oficer stojący obok Raúla strzeli mu w łeb. Ale że nie można wejść do pałacu prezydenckiego z bronią, trzeba zabić w inny sposób. Doliczono się 638 zamachów na życie Fidela. W jego ochronie był szef wywiadu Fabio Escalante. Wiedział pięć minut wcześniej, kto za chwilę zapali cygaro.
D.Ś.: Sławną cohibę…?
K.M.: Jeden dymek cohiby i wiadomo, co to jest Kuba. I wcale nie jest tak, że Kubanki zwijają cygara na udach. To jeszcze jedna legenda – turystyczna. Widziałem w Partagás starowinkę, która siedziała w oknie wystawowym firmy Partagás, żeby turyści mogli zobaczyć, jak powstają cygara. I niespecjalnie zwracając uwagę na tych, którzy się jej przyglądali, wybierała żyłki z dużych liści tytoniu i odkładała na bok, bo przeszkadzają przy zwijaniu. Z resztek tytoniu Partagása robi się bardzo mocne papierosy w bibułce. Na Kubie nie można palić innego papierosa niż partagás, bo żeby palić ligeros (słabe), z delikatniejszego tytoniu, trzeba wciąż mieć pod ręką pudełko zapałek albo zapalniczkę. A gdzie znaleźć w Hawanie zapalniczkę?

Reklama
Reklama
Reklama