Reklama
  1. Pan Małpiszon
  2. Wyleniały szczur w służbie wielkiego głupca
  3. Wierność może okazać się opłacalna
  4. Regent z zapadłej wioski
  5. Atak na Koreę z nudów?
Reklama

W Japonii od czasów najdawniejszych pochodzenie określało miejsce człowieka w społeczeństwie. Arystokraci i samurajowie cieszyli się licznymi przywilejami, podczas gdy los przeciętnych zjadaczy ryżu nie był godny pozazdroszczenia. Kiedy jednak w XV wieku rozpoczęła się epoka wojen domowych, znana jako sengoku jidai, koło fortuny zaczęło obracać się w Kraju Kwitnącej Wiśni z niesamowitą prędkością. Szczęśliwców wynosiło na wyżyny, a pechowców spychało w otchłań...

Pan Małpiszon

I tak w połowie XVI wieku w położonej w prowincji Owari wiosce Nakamura mieszkał młodzieniec Tokichiro. Ten syn chłopa, gdy nie pracował na roli, chętnie słuchał opowieści wędrowców, których języki rozwiązywały miska ryżu i czarka sake. Szukający zatrudnienia ronini, wędrowni mnisi buddyjscy i wszelkiej innej maści wagabundy mieli o czym opowiadać. Świat rozciągający się za Owari od kilkudziesięciu lat był pogrążony w wojnie domowej. Wielcy i mniejsi dajmio (panowie ziemscy) rzucali się sobie do gardeł, cesarze w odległym Kioto przymierali głodem w zrujnowanych pałacach, a zza morza przybywali długonosi barbarzyńcy z Europy, przynoszący ze sobą wiarę w nowego Boga. Tokichiro słuchał tych wieści z wypiekami na twarzy. Nic nie trzymało go w Nakamurze. Ze swym ojczymem nie dogadywał się najlepiej, a życie rolnika było pełne znoju. W końcu chłopak spakował skromny dobytek i ruszył w drogę.

W prowincji Totomi po raz pierwszy uśmiechnęło się do niego szczęście: napotkał możnego samuraja – Matsuhitę Yukitsune. Spotkanie obu mężczyzn miało komiczny przebieg. Młody wędrowiec, który urodą nie grzeszył (po prawdzie był potwornie brzydki), z daleka przyciągnął uwagę podróżującego ze swą świtą szlachcica. Matsuhita początkowo wziął Tokichiro za jakąś dziwną małpę i dopiero gdy się do siebie zbliżyli, odkrył, że ma do czynienia z człowiekiem. O tym, jak nietrudno było o pomyłkę, najlepiej świadczy fakt, że do wędrowca w następnych latach przylgnąć miał przydomek Saru-san, czyli Pan Małpiszon. Zafascynowany niesamowitą brzydotą chłopskiego syna samuraj wziął go na służbę.

Młodzieniec spędził na dworze swego patrona 7 lat, po tym zaś czasie w niezbyt znanych okolicznościach zdecydował się powrócić do Owari. Nie zamierzał jednak zająć się uprawą roli. Wszystko wskazywało na to, że największą szansę na zaspokojenie głodu przygód da zaciągnięcie się pod sztandary władającego Owari ekscentrycznego młodego dajmio Ody Nobunagi.

Wyleniały szczur w służbie wielkiego głupca

Nowy patron Tokichiro zapisać się miał w historii Japonii jako bodajże najwybitniejszy japoński wódz wszech czasów. W nieodległej przyszłości podbije Kioto, zniszczy potęgę wielkich buddyjskich klasztorów i stanie się najpotężniejszym człowiekiem Kraju Kwitnącej Wiśni. Na razie jednak zajęty był prowadzeniem wojny domowej przeciwko krewnym, którzy uważając go za idiotę (Odę przezywano nawet Outsuke, co znaczy Wielki Głupiec), nie chcieli uznać jego supremacji w Owari. Na usprawiedliwienie krewniaków Nobunagi wypada wspomnieć, że korzystający z życia ile się dało i zachowujący się co najmniej dziwacznie (m.in. na pogrzeb ojca przyszedł ubrany byle jak i w trakcie uroczystości rzucił kadzidłem w posąg Buddy) Oda rzeczywiście sprawiał wrażenie człowieka nie do końca normalnego. Dość powiedzieć, że jeden z jego nauczycieli, widząc, co wyrosło z jego podopiecznego, popełnił seppuku. Samobójstwo wychowawcy miało zresztą wielki wpływ na Nobunagę, który po tym wydarzeniu jako tako się ogarnął i zaczął prowadzić się z większą godnością.

Już wkrótce przyszły pierwsze sukcesy. W roku 1560 władca prowincji Totomi – potężny dajmio Imagawa Yoshimoto – zdecydował się wyruszyć w podróż do Kioto. Nie była to jednak zwykła wycieczka turystyczna, o czym świadczy fakt, że w drogę magnat zabrał ze sobą 25 000 żołnierzy. By dotrzeć do stolicy, Imagawa musiał przemaszerować przez Owari. Bezceremonialnie wkroczył więc na jej terytorium i rozpoczął podbój. Przeciwko jego straszliwej potędze młody Oda mógł wystawić zaledwie 3000 wojowników, w przeważającej mierze piechurów. I wtedy stał się cud. W czerwcu pod Okehazamą niewielka armia Nobunagi zmiotła z powierzchni ziemi siły najeźdźców, zaś sam Yoshimoto stracił życie zabity przez jednego z ochroniarzy młodego dajmio. Choć nie posiadamy żadnych informacji o udziale Tokichiro w tej kampanii, jest wielce prawdopodobne, że znajdował się wśród biorących udział w bitwie żołnierzy klanu Ody.

Wkrótce po odparciu inwazji Nobunaga rozpoczął podbój prowincji Mino. W czasie długotrwałej wojny Tokichiro wyróżnił się wśród tłumu zwykłych wojowników i awansował. Udało mu się to dzięki przeprowadzeniu w roku 1567 śmiałego ataku na zamek Inabayama, główną siedzibę panującego nad Mino rodu Saitō. W zajętej twierdzy Nobunaga urządził swoją nową stolicę. Wydarzenie to miało stać się początkiem świetnej militarnej kariery chłopskiego syna, który zostawszy oficerem w armii swego patrona, szybko dał się poznać jako wybitny strateg i taktyk. Wyrazem pozycji Tokichiro było przyjęcie przez niego nowego nazwiska – od tej pory znany miał być jako Hashiba Hideyoshi. Pod tym mianem rychło stał się jednym z najbliższych współpracowników władcy Owari i wiernym szermierzem jego sprawy, choć Odzie nie przeszkadzało to bynajmniej nazywać go w chwilach irytacji wyleniałym szczurem.

Wierność może okazać się opłacalna

W roku 1568 Oda zajął Kioto i zainstalował na tronie szoguna Ashikaga Yoshiakiego. W planach dajmio nowy szogun miał pełnić rolę użytecznego figuranta, usprawiedliwiającego rozpoczęty przez niego podbój Japonii. Yoshiaki miał jednak inne plany i rychło zaczął spiskować z wrogami swego dobrodzieja. Zniecierpliwiony Nobunaga w końcu wycofał poparcie dla niego, złożył go z urzędu i wygnał ze stolicy, kładąc kres szogunatowi Ashikaga.

Kolejnym wrogiem, z jakim przyszło się zmierzyć Odzie, były klany Asai i Asakura. W trakcie serii kampanii oba rody zostały zniszczone, co nie pozostało bez wpływu na los Hideyoshiego. Jego patron wynagrodził go bowiem w roku 1572 za wierną służbę, nadając mu warte 180 000 koku (miara ryżu potrzebna do wyżywienia jednego człowieka przez rok) dobra w odebranej pokonanym prowincji Omi. Tym samym Hideyoshi awansował i z wywodzącego się z nizin społecznych oficera stał się dajmio.

W roku 1575 siły Ody, wśród których znajdował się również kontyngent dowodzony przez Hideyoshiego, ruszyły na rządzoną przez klan Takeda prowincję Kai. 28 czerwca doszło do bitwy pod Nagashino, gdzie piechota klanów Oda i Tokugawa zmiotła z powierzchni ziemi niezwyciężoną dotąd kawalerię rodu Takeda. Pokonany klan miał jeszcze wegetować przez kilka lat, po czym jego ziemie zostały zajęte przez Nobunagę, a członkowie – wybici.

Regent z zapadłej wioski

Siedem lat później Oda wysłał Hideyoshiego do zachodniej Japonii, by tam walczył z potężnym klanem Mōri. Gdy oblegał należący do tego rodu zamek Takamatsu, do jego obozu przybył posłaniec z wieścią, że Nobunaga został zdradzony przez jednego ze swych generałów – Akechiego Mitsuhide. Zdrajca zaatakował swego seniora, gdy ten 21 czerwca 1582 roku wraz z niewielką eskortą przebywał w świątyni Honnōji. Gdy przybytek zaczął płonąć, Oda, nie chcąc się poddać, popełnił seppuku.

Wściekły Hideyoshi czym prędzej zwinął oblężenie i popędził, by pomścić swego patrona. Po drodze połączył siły z lojalistami z klanu Oda i 30 czerwca pokonał w bitwie pod Yamazaki zdrajcę. Akechi próbował uciec, ale dopadli go i zakłuli bambusowymi włóczniami chłopi z pobliskiej wioski. Głowę zdrajcy wieśniacy podarowali Hideyoshiemu, który wystawił ją na widok publiczny. Zemsta została dokonana. Pytanie brzmiało jednak, co dalej?

W lipcu 1582 roku w zamku Kiyosu zebrali się wasale klanu Oda, by wybrać następcę swego suwerena. Początkowo zgromadzeni rozważali kandydaturę jednego z synów poległego dajmio. Ostatecznie jednak zwycięzcą plebiscytu został dwuletni wnuk Nobunagi. Prawdziwą wiktorię odniósł jednak Hideyoshi, który korzystając z niepełnoletności dziedzica, szybko wzmocnił swoją pozycję i sam zajął miejsce swego patrona. Tym samym chłopski syn stał się najpotężniejszym człowiekiem w całej Japonii. Potwierdzeniem jego pozycji było nadanie mu w roku 1584 przez cesarza tytułu kampaku, czyli regenta.

Następne lata Hideyoshi, który tym razem zmienił nazwisko na arystokratycznie brzmiące Toyotomi, spędził na podboju kolejnych prowincji. Udało mu się pokonać lub zmusić do uległości wszelką opozycję, co ostatecznie doprowadziło do zjednoczenia rozbitego na dzielnice kraju. Po raz pierwszy od dziesięcioleci na archipelagu japońskim zapanował pokój. Aby tak pozostało, regent zainicjował tzw. polowanie na miecze. W całym kraju ludziom niebędącym samurajami konfiskowano broń, którą następnie przetapiano, a uzyskany w ten sposób surowiec wykorzystano do odlewania posągów Buddy. Odcinając się od swego chłopskiego pochodzenia, Hideyoshi wprowadził też surowe prawo oddzielające wieśniaków od stanu samurajskiego. Od tej pory kariera podobna do tej, jaką zrobił regent, była niemożliwa.
Zostawszy jedynowładcą (szoguna nie było, a cesarz był tylko bezwolnym figurantem), Hideyoshi zabrał się też za uporządkowanie relacji z Europejczykami.

Początkowo był nimi zafascynowany i zgromadził nawet dużą kolekcję europejskich ubrań, w których chętnie się pokazywał. Rozważał nawet przyjęcie chrztu, ale z zamiaru tego zrezygnował, gdy dowiedział się od jezuitów, że jako chrześcijanin będzie mógł mieć tylko jedną żonę. Z czasem jednak jego polityka stała się niechętna chrześcijaństwu, czego najdobitniejszym wyrazem było skazanie w roku 1597 na śmierć sześciu hiszpańskich franciszkanów i dwudziestu ochrzczonych Japończyków.

Atak na Koreę z nudów?

Zjednoczenie Japonii generowało jeden poważny problem. Czym bowiem mieli teraz zajmować się samurajowie, których głównym zawodem była wojaczka? Toyotomi wolał nie czekać na to, aż znudzeni wojownicy zaczną przeciwko niemu spiskować. Postanowił skierować energię rozsadzającą jego poddanych na zewnątrz. Zresztą on sam także nie był w stanie usiedzieć na miejscu. Dlatego też zdecydował się dokonać inwazji na pobliską Koreę. Atak na Kraj Spokojnego Poranka miał być zresztą dopiero przygrywką do poważniejszej operacji – Hideyoshi zdecydował się bowiem wypowiedzieć wojnę Chinom, obalić rządzącą nimi dynastię Ming i osobiście zasiąść na tronie smoka. Złośliwcy twierdzili później, że owe wielkie ambicje brały się z... niedouczenia. Niezbyt zorientowany w tym, jak wygląda świat poza Japonią, chłopski syn miał po prostu nie zdawać sobie sprawy z tego, jak potężne są Chiny...

Na rozkaz regenta zgromadzono liczącą ponad 150 000 ludzi armię, która w roku 1592 pożeglowała ku Korei. Rozpoczęła się długa i okrutna wojna. Jakkolwiek najeźdźcom początkowo sprzyjało szczęście i parli przed siebie, szybko zajmując kolejne ziemie, to rychło okazało się, że opanowanie Półwyspu Koreańskiego jest właściwie niemożliwe, gdyż jego mieszkańcy nie zamierzają się poddać. Przeciwko okupantom wybuchło powstanie. Jakby tego było mało, koreańska flota odcięła Japończykom komunikację z ojczyzną, a na pomoc Korei przybyła chińska armia.

W tej sytuacji Hideyoshiemu nie pozostało nic innego jak spróbować negocjacji. Te ostatecznie zakończyły się niczym. Z punktu widzenia Pekinu Toyotomi był nikim innym jak tylko prowincjonalnym watażką rozrabiającym na granicach imperium. A jego żądanie, by oddać mu za żonę córkę chińskiego cesarza, było tak bezczelne, że nie było o czym dyskutować.

W roku 1597 wojna w Korei rozpoczęła się na nowo. Chińczycy i Koreańczycy znów stawili czoło samurajom, Japończyków na powrót szarpali partyzanci, a półwysep stanął w płomieniach. I wtedy właśnie, w sierpniu 1598 roku z Japonii nadeszła wieść, że niemłody już regent skonał, pozostawiając władzę nad krajem w rękach pięcioosobowej rady, która miała zaopiekować się jego małoletnim synem Hideyorim. Operujący w Korei dajmio w tej sytuacji szybko spakowali manatki i wrócili do domu.

Reklama

Ustanowiony przez zmarłego Hideyoshiego system regencji przetrwał tylko dwa lata. Po tym czasie członkowie rady rzucili się sobie do gardeł, co ostatecznie zaowocowało triumfem Tokugawy Ieyasu, który pokonawszy konkurentów, objął pełnię władzy nad Japonią i został szogunem. Kilkanaście lat później, w roku 1615, Tokugawa ostatecznie zdradził pamięć Toyotomiego, doprowadzając do śmierci jego syna. Przez następne dwa i pół wieku kontrola nad Wyspami Japońskimi miała znajdować się w ręku klanu Tokugawa. O Hideyoshim jednak nie zapomniano, dla prostego ludu pozostał bohaterem, swojskim chłopem, który dzięki szczęściu i sprytowi zdobył najwyższe stanowisko w państwie. Kiedy zaś w XIX wieku do Japonii dotarły wieści o Napoleonie, utarło się przekonanie, że Toyotomi Hideyoshi był jego japońskim odpowiednikiem. I tak też bywa często po dziś dzień nazywany.

Reklama
Reklama
Reklama