Reklama

Tam, gdzie niegdyś znajdowało się miasto Holmul, nie ma wiele do oglądania. Postronny obserwator dostrzeże tylko rząd stromych, zalesionych wzgórz w środku puszczy w północnej Gwatemali, niedaleko granicy z Meksykiem. Tutaj, na nizinie Petén, las jest gęsty. Panują upały, ale jest znacznie bardziej sucho, niż można by się spodziewać.
I ciszej. Słychać tylko jazgot cykad i od czasu do czasu nawoływania wyjców.

Reklama

Jednak przyjrzawszy się dokładniej, można zauważyć, że te wzgórza tworzą coś w rodzaju kręgów. A jeśli się przyjrzeć jeszcze dokładniej, widać, że wzniesienia są utworzone z kamiennych bloków, a niektóre z nich mają w zboczach wyciosane korytarze. Bo w rzeczywistości nie są to żadne wzgórza, tylko stare piramidy, które popadły w ruinę po upadku cywilizacji Majów mniej więcej tysiąc lat temu.

Miejsce, o którym mowa, było tętniącą życiem osadą w okresie klasycznym tej cywilizacji (czyli w latach 250–900 n.e.) kwitnącej na obszarze Ameryki Środkowej i na południu dzisiejszego Meksyku. Równocześnie jednak były to czasy politycznych wstrząsów: dwa zwaśnione miasta-państwa toczyły kilkusetletnią walkę o hegemonię. Przez pewien (niedługi) czas jedno z tych miast-państw zyskało wyraźną przewagę, tworząc coś, co ze wszystkich politycznych konstrukcji w dziejach Majów najbardziej przypominało imperium. Rządzili nim królowie Węże z dynastii Kaanul (Kan), o której jeszcze kilkanaście lat temu w ogóle nie wiedziano. Ale dzięki wykopaliskom, które podjęto na terenie tego miasta-państwa, w tym także wokół Holmul, archeologowie zaczynają coraz lepiej rozumieć dzieje państwa Węży.

Holmul nie jest tak wielkim i słynnym stanowiskiem archeologicznym jak np. pobliskie Tikál. Badacze lekceważyli je aż do roku 2000, kiedy to pojawił się tam Francisco Estrada-Belli. Nie spodziewał się tu spektakularnych znalezisk, takich jak pokryte pismem tabliczki z epoki klasycznej czy bogate pochówki. Chciał po prostu dowiedzieć się czegoś o podstawach cywilizacji Majów. Jednym z pierwszych jego odkryć była budowla leżąca kilka kilometrów od centralnego skupiska piramid Holmul. Znajdowało się w niej malowidło ścienne przedstawiające wojowników w trakcie jakiejś wędrówki.

Ciekawe było to, że część malowidła została zniszczona, najwyraźniej przez samych Majów, tak jakby chcieli wymazać z pamięci historię, którą obrazowało. Estrada-Belli w nadziei, że zrozumie, o co chodzi, zaczął kopać w pobliskich piramidach. Dawni mieszkańcy Mezoameryki budowali piramidy etapami, coraz większe, jedna okrywała poprzednią niczym rosyjskie matrioszki. Dzięki temu naukowcy mogą dziś zagłębiać się tunelami w konstrukcje
z Holmul i oglądać dawne budowle w takim stanie, w jakim je pozostawiono.

W 2013 r. ekipa Estrady-Bellego dostała się do wnętrza jednej z większych piramid i podążyła schodami prowadzącymi do wejścia do jakiejś budowli obrzędowej. Wspiąwszy się przez otwór w sklepieniu, archeolodzy odkryli nad wejściem do grobowca ośmiometrowy fryz pokryty świetnie zachowanymi płaskorzeźbami.

Stiukowe fryzy są bardzo kruche, dlatego znajduje się je rzadko. Ten przedstawiał trzech ludzi, w tym króla Holmul, unoszących się z ust jakichś dziwnych potworów otoczonych stworzeniami rodem ze świata podziemnego. A wszystko to oplecione przez dwa ogromne upierzone węże. Bogactwo i wyraz dzieła robiły wielkie wrażenie.

Estrada-Belli, przyjrzawszy się fryzowi, zauważył u dołu jakieś inskrypcje. Przyklęknął i dostrzegł wstęgę hieroglifów, spis królów Holmul. Pośrodku znajdował się hieroglif, który badacz rozpoznał od razu, wiedząc, że to będzie jedno z najważniejszych odkryć w jego karierze: uśmiechnięty wąż.

– Wśród rozmaitych hieroglifów wyłowiłem imię „Kaanul” – mówi. – Przedtem to wszystko było bezimienne, Holmul było bezimienne.

A wtem, nagle, znaleźliśmy się w centrum najciekawszego fragmentu historii Majów.

Dzieje dynastii kaanul, czyli Węży, oraz droga jej przedstawicieli do stworzenia imperium rozpoczynają się w Tikál – mieście stanowiącym siedzibę nienawistnego wroga. Przez kilkaset lat Tikál było hegemonem na nizinach kraju Majów. W okolicach roku 750 n.e. miasto liczyło około 60 tys. mieszkańców, a jego wspaniałe budowle z pewnością olśniewały ówczesnych, tak samo jak dziś olśniewają turystów.

W mieście stały setki pięknie rzeźbionych bloków kamiennych przypominających stele nagrobne. Z pokrywających je inskrypcji naukowcy byli w stanie odtworzyć dzieje Tikál od początków aż do upadku miasta w IX w.

W tej historii ziała jednak dziwna luka, obejmująca mniej więcej lata 560–690 n.e., gdy nie powstały żadne stele i w ogóle prawie nic nie budowano. Archeolodzy tę niezrozumiałą 130-letnią przerwę w inwestycjach publicznych nazywali „luką Tikál”.

Początek przełomu w badaniach nastąpił w latach 60. XX w., gdy zauważono dziwny hieroglif pojawiający się w różnych znaleziskach z okresu klasycznego: przedstawiał on głowę węża o dziwnym klaunowskim uśmiechu
w otoczeniu symboli władzy królewskiej.

W 1973 r. archeolożka Joyce Marcus uznała ten hieroglif za godło, symbol miasta i tytuł władcy, coś w rodzaju herbu. Zaczęła się zastanawiać, jaki jest związek tego godła z luką Tikál. A może jacyś nieznani wojownicy podbili miasto? Jeśli tak, to skąd się wywodzili? Dlaczego archeolodzy ich nie znają?

Lasy niziny Petén są upalne i spieczone słońcem w porze suchej, a niemal nieprzebyte w porze deszczowej. Roi się w nich od trujących roślin i jadowitych owadów; grasują tam przemytnicy narkotyków. Niemniej jednak Marcus zdołała przeprowadzić wielomiesięczne badania: odwiedzała ruiny i fotografowała inskrypcje. Dokądkolwiek się udała, wszędzie napotykała uśmiechniętego węża; najwięcej wokół dawnego miasta Calakmul w dzisiejszym Meksyku.

– Były to satelickie osiedla otaczające główne miasto, leżące w podobnej odległości od niego – wyjaśnia Marcus. Gdy wreszcie dotarła do Calakmul, wielkie wrażenie wywarł na niej ogrom ruin. W czasach świetności ośrodka liczba jego mieszkańców musiała sięgać 50 tys. Wszędzie walały się stele, większość jednak była gładka. Wapień jest miękki, stulecia erozji zmyły inskrypcje. Znalazła w mieście tylko dwa hieroglify z wężami.

Tajemnicze symbole skłoniły młodego naukowca brytyjskiego Simona Martina do zebrania wszelkich dostępnych informacji o wężowych hieroglifach z Calakmul i mniejszych ośrodków. Wzmianki o bitwach i intrygach politycznych w świecie Majów pozwoliły mu stworzyć obraz dynastii Węży.

– O Tikál czerpaliśmy wiedzę z Tikál. Tymczasem informacje o Calakmul musieliśmy pozyskiwać z innych miejsc – tłumaczy Martin. – To było coś w rodzaju kondensacji mgły. Powolutku, po kawałku te wszystkie przypadkowe znaleziska zaczęły nam wskazywać jeden kierunek.

W końcu Martin wraz z Nikolajem Grubem wydali książkę pod tytułem Chronicle of the Maya Kings and Queens (Kronika królów i królowych Majów), w której opisali przeplatające się wzajemnie dzieje królestw dawnego świata Majów. W centrum tego świata na jeden „złoty wiek” znalazła się dynastia Węży. Martin porównuje królestwo Węży do czarnej dziury, która wsysała wszystkie miasta dookoła. Efektem było coś, co można chyba nazwać imperium Majów.

Pod koniec v w. tikál było jednym z najsilniejszych miast-państw tego regionu. Archeolodzy przypuszczają, że zawdzięczało tę pozycję wsparciu dużo większego miasta, leżącego w górach 1000 km na zachód, Teotihuacán, niedaleko dzisiejszej stolicy Meksyku. Przez stulecia właśnie te dwa ośrodki kształtowały sztukę i cywilizację Majów: malarstwo, architekturę, ceramikę, broń, urbanistykę. Wszystko zmieniło się jednak w VI w., gdy Teotihuacán odłączyło się od Majów, zostawiając Tikál samemu sobie.

I wtedy pojawiają się Węże. Nikt nie wie, skąd się wywodzili. Nie ma żadnych śladów ich panowania w Calakmul przed rokiem 635 n.e. Niektórzy badacze snują przypuszczenia, że już setki lat przed epoką klasyczną cywilizacji Majów wędrowali z miejsca na miejsce i tworzyli wielkie ośrodki miejskie. Ale to tylko spekulacje. Wygląda na to, że pierwsze niebudzące wątpliwości hieroglify z Wężami pojawiają się w mieście Dzibanché, w południowym Meksyku, 125 km na północny wschód od Calakmul.

Niezależnie od tego, skąd się królowie Węże wywodzili, wiemy, że w początkach VI w. dwaj kolejni dostrzegli, że Tikál zabrakło sojusznika, i podjęli śmiałą grę o kontrolę nad miastem. Pierwszy z królów, Kamiennoręki Jaguar, przez kilkadziesiąt lat prowadził intensywną dyplomację na nizinach zamieszkanych przez Majów.

Jego zabiegi mogły wydawać się nieszkodliwe: raz organizacja hucznego wesela, innym razem mecz piłkarski (Majowie uprawiali sport z użyciem piłki, kijów i kamiennych obręczy), jeszcze innym – zwykła grzecznościowa wizyta. Ale w ten właśnie sposób w kulturze Majów odbywały się podboje: przez ofiarowywanie darów, składanie hołdów, budowanie sojuszy. A Węże byli w tym lepsi niż ktokolwiek inny.

Wkrótce Caracol, wysunięty najdalej na południe sojusznik Tikál, przeszedł na stronę Węży. Podobnie Waka, wojownicze miasto z zachodu. Węże cierpliwie pozyskiwali sprzymierzeńców w kolejnych miastach na północ, wschód i zachód od Tikál, formując wielkie kleszcze, które miały się zacisnąć na szyi wroga. Kamiennoręki Jaguar i jego alianci zdawali się już gotowi ruszyć na Tikál, ale władca Wąż zmarł, nim jego polityczne zabiegi wydały owoce. Przypadły więc one jego następcy (przypuszczalnie synowi), Świadkowi Nieba, który wyzwolił zastawioną przez poprzednika pułapkę. Młody król musiał budzić respekt. Naukowcy, którzy badali jego szczątki, twierdzą, że był potężnie zbudowany, a jego czaszka nosiła ślady niezliczonych walk; były to blizny na bliznach.

Sądząc z inskrypcji na ołtarzu w Caracol, Świadek Nieba obalił władcę regionu Tikál 29 kwietnia 562 r. Najpierw wszystko dokładnie przygotował, po czym uderzył. Poprowadził armię Węży na wschód z Waki, a równocześnie wojska z Caracol, z pobliskiego miasta-państwa Naranjo i prawdopodobnie z Holmul natarły w kierunku zachodnim.

Tikál zostało opanowane, a jego król został najpewniej złożony w ofierze na jego własnym ołtarzu po podcięciu gardła kamiennym nożem. Przypuszczalnie wtedy właśnie mieszkańcy Holmul uszkodzili i niemal zniszczyli malowidło, które Estrada-Belli odkrył ponad 1400 lat później. Malowidło oddawało cześć władcom Tikál
i Teotihuacán, więc jego zniszczenie było oznaką poddania wobec nowych władców, Węży.

Następne 30 lat historii majów spowija mgła. Dzięki archeologom meksykańskim, Enrique Naldzie i Sandrze Balanzario, dowiedzieliśmy się, że Świadek Niebios zmarł (lub zginął) 10 lat po zwycięstwie; był wtedy po trzydziestce. W 2004 r. ta dwójka archeologów odkryła liczne komory grobowe w piramidzie w Dzibanché. Znaleziono w nich igłę z kości używaną przy krwawych rytuałach wśród takich skarbów jak jadeitowe maski, obsydiany i perły, a wszystko pod grubą warstwą cynobrowego pyłu. Inskrypcja na jednym z boków igły głosi: Oto krew składana w ofierze przez Świadka Nieba. Spośród ośmiu królów Węży, którzy panowali w okresie „luki Tikál”, znaleziono szczątki tylko dwóch, w tym właśnie Świadka Niebios.

Gdy królowie Węże pojawiają się ponownie w znaleziskach archeologicznych, jest to daleko na zachodzie, w zamożnym mieście Palenque. Inaczej niż ośrodki z suchych nizin, jak Tikál czy Calakmul, leżące u podnóża gór ciągnących się od Zatoki Meksykańskiej po środkowe wyżyny Palenque było wyrafinowane i wytworne. Piramidy i wieże obserwacyjne były tu pokryte stiukami. Dzięki zasobnym rzekom nie brakowało wody; znano tu nawet spłukiwane toalety.

Nie było to wielkie miasto, liczyło jakieś 10 tys. ludzi, ale stanowiło ośrodek kultury i cywilizacji i było bramą do szlaków handlowych na zachodzie. Dlatego też dla ambitnego młodego władcy musiało stać się ważnym celem. Władcą Węży był wówczas król o imieniu Zwinięty Wąż, który podobnie jak jego poprzednicy prowadził ekspansję za pomocą przymierzy i sojuszy. Królowa Palenque o imieniu Serce Wietrznego Miejsca broniła miasta zażarcie, ale 21 kwietnia 599 r. musiała się poddać.

Polityka ekspansji była rzadkością w klasycznej epoce Majów, których często opisuje się jako kłótliwych i chaotycznych, pozbawionych ambicji i niechętnie wychylających się poza własne opłotki. Węże byli inni.

– Zajęcie Palenque było elementem szerzej zakrojonego planu – wyjaśnia Guillermo Bernal, badacz inskrypcji z Universidad Nacional Autónoma de México. – Tło podboju nie było ekonomiczne, raczej ideologiczne. Dynastia Kaanul miała wizję stworzenia imperium.

Koncepcja imperialna nie jest akceptowana przez wszystkich archeologów zajmujących się cywilizacją Majów. Wielu z nich uważa, że budowa imperium na tym obszarze nie miała podstaw kulturowych, a geograficznie była pozbawiona sensu. Niemniej jednak gdy obserwuje się poczynania Węży, nietrudno zauważyć oznaki ekspansji. Sprzymierzali się z największymi miastami ze wschodu, podbijali miasta na południu, handlowali z ludami mieszkającymi na północy. Palenque przedstawia zachodni skraj świata Majów. Jak utrzymać władzę na odległych terenach, nie mając koni i regularnej armii? Panowanie nad takim rozległym terytorium (o powierzchni równej w przybliżeniu jednej trzeciej powierzchni Polski) wymagało metod organizacji nieznanych dotąd wśród Majów.

No i nowego ośrodka władzy, leżącego bliżej obfitujących w jadeit miast na południu. Dzibanché znajduje się 125 km od Calakmul – to znaczna odległość dla ludzi przemieszczających się piechotą przez gęstą puszczę. Nie zachowały się zapiski o przeniesieniu się do nowej stolicy, Calakmul, ale w 635 r. Węże wznieśli pomnik, ogłaszając się panami miasta po obaleniu dynastii znanej jako Nietoperze.

W ciągu roku najpotężniejszy z władców dynastii Węży (być może najpotężniejszy ze wszystkich władców Majów w dziejach tej cywilizacji) zasiadł na tronie. Nosił imię Yuknoom Cheen II, a nazywano go niekiedy Wstrząsaczem Miast. Świadek Nieba i Zwinięty Wąż byli zdolnymi zdobywcami, ale Yuknoom Cheen okazał się prawdziwym władcą, królem. Jak Cyrus Starszy w Persji czy Oktawian August w Rzymie prowadził zręczną politykę pod hasłem „dziel i rządź”. Jednych przekupywał, innych zastraszał i przez cały czas umacniał swe rządy na nizinach, działając zupełnie inaczej niż wszyscy władcy Majów przed nim i po nim. Zdołał utrzymywać polityczną równowagę przez 50 lat.

Najlepszym sposobem na zrozumienie króla jest poznanie jego poddanego. I podobnie najlepszym sposobem na zrozumienie imperium często jest przyjrzenie się podporządkowanemu miastu. Być może najbardziej interesującym
z poddanych Węży było małe, niczym niewyróżniające się miasto o nazwie Saknikte.

Saknikte musiało mieć w królestwie Węży szczególny status. Tutejsi książęta odbierali wykształcenie w Calakmul, a trzech z nich poślubiło królewny z dynastii Węży. W przeciwieństwie do wojowniczego miasta Waka na południu Saknikte nie prowadziło wojen. Tutejsi królowie mieli pokojowe imiona, które przetłumaczyć można jako Słoneczny Pies, Biały Robak czy Czerwony Indyk. Z tablic wynika, że dostojnicy popijali alkohol i grywali na fletach. Według płaskorzeźb na tablicach znalezionych przez ekipę Canuto, Yuknoom Cheen złożył tu wizytę krótko przed tym, jak stolicę Węży oficjalnie przeniesiono do Calakmul. Na portrecie widać Yuknoom Cheena siedzącego, odprężonego, zerkającego w bok, gdy król Saknikte patrzy prosto.

Saknikte nie było jedynym miastem, w którym Węże umacniali swoje wpływy. Imię Yuknoom Cheena pojawia się w różnych miejscach terytorium Majów. Swoją córkę Rękę Wodną Lilię wydał za władcę miasta Waka; została później silną i wojowniczą królową. Osadził na tronie nowych władców w Cancuen na południu i w Moral-Reforma na zachodzie, w odległości prawie 160 km. W Dos Pilas pokonał brata nowego króla Tikál i uczynił zeń wasala.

Ustanowił też nowy szlak handlowy przy zachodniej granicy królestwa, który łączył kilka sprzymierzonych z nim miast. W tych wasalnych ośrodkach naukowcy zauważyli coś osobliwego. Wygląda na to, że niektórzy najbliżsi sojusznicy nie mieli własnych hieroglifów herbowych, a ich królowie, choć wystrojeni, nie posługiwali się już swoimi tytułami królewskimi, odkąd popadli w zależność od królów Węży. Równocześnie Węże z Calakmul przyjęli jeszcze bardziej znaczący tytuł: kaloomte, król królów.

– Sądzę, że oni zmienili sposób, w jaki uprawiano tu politykę. Stworzyli coś zupełnie dotąd nieznanego – twierdzi Tomas Barrientos, archeolog gwatemalski, który jest jednym z zarządzających stanowiskiem Saknikte. – Osobiście uważam, że był to w dziejach Majów przełom.

Węże przez cały czas musieli mieć oko na starego nieprzyjaciela, Tikál, które wielokrotnie próbowało powstać i wziąć odwet. W 657 r. Yuknoom Cheen przy wsparciu sojusznika, marionetkowego króla okolicznego miasta, ambitnego władcy o imieniu Bóg, który Uderza Młotem w Niebo, natarli na Tikál. Dwa dziesięciolecia później Tikál znów się zbuntowało, a król Wąż jeszcze raz zorganizował ekspedycję karną, tym razem uśmiercając władcę miasta.

Jak to się działo, że Tikál wciąż było w stanie zagrażać wszechmocnym na pozór Wężom? Specjaliści twierdzą, że królowie Majów byli bardzo ostrożni i dbali o utrzymanie sojuszy, dlatego też często pozostawiali pokonanych władców przy życiu. Poza tym w epoce klasycznej bitwy Majów miały charakter głównie ceremonialny.

Niewykluczone też, że sprzymierzeńcy zwyciężonych królów, bojący się o własne gardła, błagali o litość dla pokonanego. A być może Majowie zazwyczaj nie mieli wystarczająco licznego wojska, by całkowicie zniszczyć miasto.

Niezależnie od powodów Yuknoom Cheen wciąż rozgrywał misterne intrygi polityczne. Dlatego zamiast oddać Tikál sprzymierzeńcowi, Bogu, który Uderza Młotem w Niebo, zawarł pokój z nowym władcą miasta. Wtedy też przedstawił swojego następcę (prawdopodobnie syna), Ognistego Pazura, który miał kiedyś odziedziczyć królestwo. A w końcu utracić je na zawsze.

Yuknoom Cheen zmarł, dożywszy słusznych 86 lat. Większość mieszkańców Calakmul miało szczęście, jeśli żyło połowę tego, ale ich królowie żyli zdrowo i odżywiali się dobrze miękkimi krokietami tamale, dzięki czemu nawet ich zęby wyglądały młodo. W klasach niższych niedożywienie było na porządku dziennym, ale przedstawiciele elit bywali otyli, a niektórzy dorabiali się cukrzycy.

Być może Ognisty Pazur właśnie do takich należał. Przypuszczalnie przejął władzę w królestwie na długo przed śmiercią ojca. Ale jak to często bywa w przypadku potomstwa wielkich ludzi, nie dorastał ojcu do pięt. Mimo wielu doznanych klęsk Tikál zbuntowało się znowu w 695 r. Tym razem powstaniu przewodził młody król o imponującym imieniu Bóg, który Rozjaśnia Niebo. Ognisty Pazur zebrał kolejną wężową armię, by stawiła czoło zuchwalcowi.

Nie wiemy dokładnie, co się wydarzyło owego sierpniowego dnia. Niektórzy uważają, że Bóg, który Uderza Młotem w Niebo żywił jakieś urazy i zdradził sojusznika, porzucając go w bitwie. Inni sądzą, że Ognisty Pazur, niemłody już
i cierpiący na bóle kręgosłupa, nie był w stanie wzbudzić w swych wojskach ducha bojowego. Być może układ gwiazd był niekorzystny. Dość, że Węże zostali rozgromieni. Kilka lat później Ognisty Pazur zmarł – a wraz z nim skończyły się marzenia o imperium Węży. Większość archeologów twierdzi, że Węże wprawdzie nigdy nie odzyskali dawnej potęgi, niemniej jednak nadal mieli wpływy.

Ale w połowie stulecia Węże stracili już zęby. U jednego z sąsiadów Calakmul wzniesiono stelę upamiętniającą powrót do władzy dynastii Nietoperzy. Przedstawiono na niej wizerunek wojownika depczącego węża. Przez następne stulecie Tikál nakładało kary na te miasta-państwa, które pomagały Wężom, jak Waka, Caracol, Naranjo i Holmul.

Tikál nigdy jednak nie osiągnęło potęgi, jaką mieli Węże, a w połowie IX w. klasyczna cywilizacja Majów upadła. Nie wiadomo, czy z powodu przeludnienia, chwiejności rządów czy przedłużającej się suszy miasta epoki klasycznej ogarnął chaos, a w końcu ludność je porzuciła.

Czy temu upadkowi mogli zapobiec Węże? Jak potoczyłyby się losy, gdyby Ognisty Pazur pokonał Tikál w 695 r.?

– Uważam, że upadku można było uniknąć – twierdzi David Freidel, archeolog, który kieruje wykopaliskami w Wace. – Niepowodzenie wysiłków na rzecz zjednoczenia środkowego obszaru cywilizacji Majów pod jedną władzą było głównym czynnikiem sprzyjającym anarchii, wojnom i niezdolności poradzenia sobie z suszą.

Być może kiedyś poznamy odpowiedź. 40 lat temu królowie Węże byli tylko pogłoską. Przed 20 laty uważano ich za lokalnych władców Calakmul. Dzisiaj wiemy, że panowali nad najrozleglejszym królestwem Majów w dziejach.

Gromadzenie nowej wiedzy przez archeologię odbywa się irytująco powoli. Z fragmentów, ułamków specjaliści starają się ułożyć spójny obraz przeszłości. I często powstają między nimi różnice zdań. Ramón Carrasco, któremu podlega stanowisko Calakmul, twierdzi, że w Dzibanché Węże nigdy nie żyli. Prowadził wykopaliska wraz z Simonem Martinem i innymi badaczami, widział te same znaleziska, ale jego wnioski są odmienne.

Dlatego archeolodzy wciąż szukają nowych poszlak. W 1996 r. Carrasco prowadził wykopaliska w największej budowli Calakmul, piramidzie powstałej przed rokiem 300 p.n.e. Tuż pod szczytem, ostrożnie podnosząc
i oczyszczając kamienie, odkrył szczątki ludzkie. Poniżej znajdowała się komora.

Gdy podnieśliśmy wieko, mogliśmy zajrzeć w dół – opowiada Carrasco. – Zobaczyliśmy kości, jakieś dary i mnóstwo pyłu.

Wykopaliska w tym grobowcu trwały dziewięć miesięcy. Gdy Carrasco w końcu dotarł do szczątków, wiedział, że znalazł potężnego króla. Zwłoki były owinięte w całun z cennej tkaniny pokryty paciorkami. Król nie spoczywał sam, w komorze obok znaleziono złożone w ofierze młodą kobietę i dziecko.

– Ciało króla – mówi Carrasco – było pokryte błotem i kurzem. Można było dostrzec jadeitowe paciorki, ale nie było widać maski na twarzy. Archeolog wziął więc pędzelek i zaczął powoli oczyszczać twarz. – Najpierw zobaczyłem oko, patrzyło na mnie z przeszłości.

Oko było z jadeitu, stanowiło element pięknej maski, która miała zdobić króla w życiu pośmiertnym. Badania pokazały, że były to szczątki człowieka mocno zbudowanego, być może nawet otyłego, ze zwyrodnieniami więzadeł w kręgosłupie. Grobowiec był wykwintnie zdobiony. Obok leżało nakrycie głowy z jadeitu, w którym pierwotnie osadzona była łapa jaguara. Dalej było naczynie z ceramiki z wizerunkiem głowy śmiejącego się węża i inskrypcją „talerz Ognistego Pazura”.

Tekst: Erik Vance

Reklama

Zdjęcia: David Coventry

Reklama
Reklama
Reklama