Gdynia. Archeologiczne tajemnice najmłodszego polskiego miasta: garnki z oczami
Gdynia bywa określana najmłodszym polskim miastem. Jednak historia tego miejsca jest bardzo odległa. Sięga kilku tysiącleci wstecz. Wśród archeologicznych zagadek są urny, które… patrzą. A pierwsi ludzie, którzy mieszkali w przyszłej Gdyni, wcale nie żyli nad morzem. Jak to możliwe?
W tym artykule:
Gdy Polska odzyskała niepodległość w 1918 roku, nadal nie posiadała dostępu do morza. Zmieniło się to dwa lata później. Niewielki skrawek wybrzeża nie miał jednak żadnego zaplecza portowego.
W 1922 roku Sejm przyjął ustawę, na mocy której powstał port w Gdyni. Wówczas miejscowość zamieszkiwało nieco ponad tysiąc osób. Tuż przed wybuchem II wojny światowej – 127 tys. ludzi. Jednocześnie Gdynia stała się prężnym ośrodkiem polskiej przedsiębiorczości.
Garnki z twarzami. Pierwsze zagadki Gdyni
Z reguły w taki sposób opisuje się historię Gdyni, nazywanej najmłodszym polskim miastem – ze względu na dynamiczny rozwój po uzyskaniu niepodległości. Ale wielki port nie powstał w miejscu zupełnie dziewiczym. Już osiem tysięcy lat wcześniej mieszkali tam ludzie. A z roku 1253 pochodzi pierwszy dokument, w którym zapisano nazwę „Gdinam”.
O najstarszej historii, a w zasadzie prahistorii tego miejsca, traktuje nowo wydana książka „Niepoznana. Gdynia i okolice do XII wieku”. Ukazała się nakładem Wydawnictwa Uniwersytetu Gdańskiego i Muzeum Miasta Gdyni. To pięknie wydana publikacja, która kompleksowo opisuje, co działo się na terenie przyszłej Gdyni do okresu średniowiecza.
Czego się z niej dowiemy? Na przykład tego, że pierwsi badacze przeszłości, na przełomie XIX i XX wieku działający na obszarze dzisiejszej Gdyni, raportowali niemal bez wyjątku o odkryciach garnków, które się w nich wpatrywały.
„Przed 1918 rokiem odnajdowano przede wszystkim groby skrzynkowe kultury pomorskiej zawierające gliniane urny, niekiedy współwystępujące z brązowymi, szklanymi bądź bursztynowymi ozdobami” – piszą autorzy jednego z rozdziałów, Mateusz Cwaliński z Uniwersytetu Gdańskiego i Mirosław Fudziński, emerytowany pracownik Muzeum Archeologicznego w Gdańsku.
To właśnie opisywane przez naukowców urny mające kształt wazy o baniastym brzuścu i smukłej szyi były „wyposażone” w górnej partii w wizerunek twarzy: oczu, uszu i ust. W tak zdobionych pojemnikach grzebano zmarłych w północnej części obecnych terenów Polski w VI - IV w. p.n.e., również na obszarze dzisiejszej Gdyni.
Twarze to nie wszystko. Na urnach widać też zdobienia w postaci ozdób, które nosili ludzie, i elementów ubrań. Część badaczy uważa, że były wiernym odwzorowaniem rzeczywistych strojów z tamtych czasów.
Archeologiczne Eldorado w Gdyni
W sumie na terenie Gdyni naukowcy naliczyli 235 stanowisk archeologicznych. Większość z nich to ślady po dawnych osadach lub obozowiskach, dalej plasują się cmentarzyska, a na samym końcu – miejsca określane jako rytualne.
Jakieś osiem tysięcy lat temu pierwsi ludzie docenili walory przyszłej lokalizacji Gdyni. Trafili tu z Europy Północno-Zachodniej. Polowali na foki i łowili ryby. Zamieszkiwali proste szałasy, więc powinniśmy raczej mówić o obozowiskach, a nie osadach.
W góry czy nad morze? Mamy odpowiedź na odwieczny konflikt przed wakacjami. Sopot to rozwiązanie
Zobaczycie tutaj zarówno Morskie Oko, jak i pozostałości przedwojennej skoczni narciarskiej. Pokonacie malownicze i strome szlaki wśród dzikiej przyrody. A potem pójdziecie na plażę i wsłu...Ale uwaga! Wcale nie mieszkali nad morzem. Brzeg Bałtyku oddalony był wówczas od przyszłej Gdyni o jakieś 5 km! Archeolodzy odkrywają ślady po działalności tych ludzi, również w postaci palenisk i narzędzi krzemiennych, które służyły do polowań.
Bursztyn – bałtyckie złoto
W zasadzie nie było momentu, by na przestrzeni pradziejów ktoś nie mieszkał na tym obszarze. Ważną kartą przetargową ludzi, którzy tam przebywali, był bursztyn. „Począwszy od neolitu udział każdej późniejszej społeczności zamieszkującej wybrzeże Zatoki Gdańskiej w kontaktach wymiennych z sąsiadami opierał się na bursztynie” – zauważa Mateusz Cwaliński.
Lokalna ludność wzbogaciła się zapewne na handlu bursztynem szczególnie około dwa tysiące lat temu. Wysłannicy z Rzymu, gdzie ceniono złoto północy, być może docierali nawet aż po dzisiejszą Gdynię. Ale część urobku zostawała do użytku własnego. „Z brył bursztynu barbarzyńscy rzemieślnicy formowali ręcznie lub przy użyciu tokarki różnej wielkości i kształtów paciorki oraz wisiorki (amulety), które układano w kolie zdobiące strój miejscowych kobiet” – wyjaśnia na kartach książki Anna Strobin z Uniwersytetu Gdańskiego. Tego typu zabytki można obejrzeć w lokalnych muzeach.
Gdynia będzie dalej zdradzać swoje zagadki z odległej przeszłości. Archeolodzy ubolewają, że wiedzą niewiele o wczesnym okresie średniowiecza. Może to się zmieni? „W najbliższym czasie możemy spodziewać się odkryć archeologicznych w zewnętrznych dzielnicach Gdyni i na jej obrzeżach, gdzie powstają nowe osiedla. I tam bywają znaleziska o doniosłym znaczeniu, których nie powinno się bagatelizować” – zauważa Cwaliński.
Tom 1 w serii Monografie Gdyni, „Niepoznana. Gdynia i okolice do XII wieku”, red. Mateusz Cwaliński, Wydawnictwo Uniwersytetu Gdańskiego, Wydawnictwo Muzeum Miasta Gdyni, 2023.