Czy praojcowie Czechów przyczynili się do powstania Polski? Wszystko na to wskazuje
Nawet jeśli z Wielkich Moraw nie pochodzili sami Piastowie, to stamtąd mogli przybyć założyciele Poznania. Czy praojcowie Czechów, mający też wpływy w Małopolsce i na Śląsku, przyczynili się do powstania Polski?
W tym artykule:
- Tajemniczy książę Wiślan
- Zagadka skarbu z Krakowa
- Małopolska i Wielkie Morawy
- Morawskie ślady w śląskim Gilowie
- Wielkopolskie ślady Wielkomorawian
- Wątpliwości historyków
- Chrześcijaństwo na terenach Polski
- Czy istnieją zapomniane dowody?
- Kto założył Poznań?
Piastowie pochodzili z Wielkich Moraw, pierwszego słowiańskiego państwa – dowodził archeolog i mediewista prof. Przemysław Urbańczyk w swojej książce „Mieszko Pierwszy Tajemniczy”. Państwo Wielkomorawskie istniało krótko. Od pierwszej połowy IX stulecia do początków wieku X, kiedy zostało rozbite przez Madziarów. Wówczas „niedobitki ludu rozproszyły się uciekając do narodów ościennych: do Bułgarów i Węgrów i Chrobatów i do innych narodów” (jak pisał w X w. Konstantyn Porfirogeneta). Zdaniem prof. Urbańczyka elity wielkomorawskie na czele z księciem Świętopełkiem II z dynastii Mojmirowiców mogły wtedy trafić do Wielkopolski, gdzie w trzeciej dekadzie X w. rozpoczęły budowę nowego państwa.
Co jednak z dotychczasowymi hipotezami, że jeśli Wielkomorawianie gdzieś na naszych terenach bywali, to przede wszystkim w Małopolsce? Wiąże się to ze sprawą tzw. księcia Wiślan oraz krakowskiego „skarbu Wiślan”.
Tajemniczy książę Wiślan
Z „księciem Wiślan” mieli rzekomo do czynienia Cyryl i Metody podczas swej działalności ewangelizacyjnej w IX w. na Słowiańszczyźnie. W „Legendzie Panońskiej”, czyli historii św. Metodego (nazwanej tak od Panonii, części Wielkich Moraw, nad którą sprawował on pieczę arcybiskupią), czytamy: „Miał on dar proroczy, i wiele się spełniło z jego przepowiedni, z których jedną lub dwie tu wymienimy. Pogański książę bardzo potężny siedząc w Wiślech urągał chrześcijanom i zbytki im robił. Posławszy więc ku niemu rzekł: Dobrze by było synu, abyś się dał ochrzcić dobrowolnie na swojej ziemi, bo inaczej będziesz w niewolę wzięty i zmuszony przyjąć chrzest na cudzej ziemi; i spomniesz moje słowo. Tak też się stało”.
Skąd wiadomo, że Mieszko I przyjął chrzest jako pierwszy? Część historyków nie kryje wątpliwości
Okoliczności i dokładna data chrztu Mieszka I wciąż budzą wiele pytań. Nie ma pewności, czy ojciec Bolesława Chrobrego, faktycznie był pierwszym księciem z naszych ziem, który przyjął ...Zdaniem części historyków tekst sugeruje, że ów książę znad Wisły podporządkował się Państwu Wielkomorawskiemu. Tymczasem prof. Urbańczyk zdystansował się od hipotez nawet o istnieniu plemienia czy państwa Wiślan. To, że Konstantyn Porfirogeneta wspominał o „nieochrzczeńcach, mieszkających nad rzeką Wisłą”, a mnich zwany Geografem Bawarskim w 843 r. wprost wymieniał plemię „Vuislane”, profesor uznał w książce jedynie za „wskazówki geograficzne, pozbawione jakichkolwiek konotacji etnicznych, a tym bardziej politycznych”.
W konsekwencji pominął też sprawę niezwykłego odkrycia dokonanego w Krakowie w 1979 r. W piwnicy domu przy ul. Kanoniczej 13 znaleziono 4200 grzywien siekieropodobnych, ważących ponad 4 tony. Sztab takich czy też kęsów używano jako środka płatniczego właśnie w Państwie Wielkomorawskim, o czym mogą świadczyć tamtejsze znaleziska.
Zagadka skarbu z Krakowa
„Nie wierzę, że to były płacidła. Musiałyby wtedy mieć unormowaną formę i wielkość. Tymczasem każda z tych grzywien żelaznych ma inną wagę! Nie ma w tym żadnej zasady. A cóż to za pieniądz, który nie ma systemu podziału wartości? Więc dyskusja, czy to jakaś przedmonetarna forma pieniądza, nie ma sensu” – mówi o znalezisku z Krakowa prof. Urbańczyk.
Nie zgadza się z takim punktem widzenia Witold Chrzanowski, autor książki „Kronika Słowian, Rzesza Wielkomorawska i kraj Wiślan”: „Gołym okiem widać, a kilkakrotnie skarb oglądałem, że sprawny kowal z każdego kęsa wykuje »bradaticę« – typowy topór morawski. Grzywny są materiałem militarnym i tylko silna władza centralna była w stanie zgromadzić tak dużą ilość. Musiał to być zapas strategiczny albo trybut gromadzony na rzecz Świętopełka lub Mojmira II, bo ten faktycznie potrzebował broni i posiłków z zewnątrz. Bez silnej władzy wykonawczej żaden lud mieszkający na grodzie krakowskim nie zniósłby w jedno miejsce tyle żelastwa. A standaryzacja? Coś takiego jak standard wagowy nawet w starożytnym Rzymie nie istniało, a cóż dopiero we wczesnym średniowieczu w Krakowie czy na Morawach. Jeżeli jakiś kęs jest dwa razy mniejszy, to wykuje się z niego lżejszą siekierę, i tyle”. Jego zdaniem nad Wisłą znajdował się ośrodek na tyle silny, iż Morawy chciały go schrystianizować i zyskać w nim sojusznika lub podbić, aby uniknąć zagrożenia od północy.
Z kolei Krzysztof Jaworski, profesor w Instytucie Archeologii Uniwersytetu Wrocławskiego, zwraca uwagę na pewien paradoks: wraz ze skarbem z Kanonii w jednej chwili mieliśmy w Małopolsce więcej grzywien niż wcześniej odkryli archeolodzy w Czechach, na Morawach i na Słowacji! „O związkach Czech i Wielkich Moraw dużo wiadomo. A jednak na historycznym terenie Czech znaleziono tylko jedną grzywnę siekieropodobną. W tej sytuacji Małopolska, która na dobrą sprawę inkorporowana do Państwa Wielkomorawskiego nigdy nie była (bo o pogańskim księciu na Wiślech wiadomo, że został ochrzczony, reszta to tylko spekulacje), wyglądałaby na bardziej »morawską« niż Czechy, co trudno jednak sobie wyobrazić. Albo sugerowałoby zaawansowane kontakty gospodarcze, tym bardziej że to nie jest jedyne znalezisko: już wcześniej były znajdowane grzywny siekieropodobne, np. w Zawadzie Lanckorońskiej” – zaznacza prof. Jaworski.
Małopolska i Wielkie Morawy
Ale jest też intrygująca hipoteza łącząca płacidła ze wspomnianym „księciem Wiślan”. Zastanawiano się, czy to nie jest trybut, który miał zapłacić w latach 70. IX w. ów pogański książę. Czyżby został przygotowany i nigdy nie wyekspediowany? Ale dlaczego, skoro Wielkie Morawy upadły dopiero na początku X w.?” – wskazuje prof. Jaworski.
Przemysław Urbańczyk inaczej tłumaczy znalezisko z Kanoniczej. „Po prostu w ten sposób handlowano żelazem. Surowe żelazo przerabiano na takie łatwe do transportu sztabki z otworami, dzięki czemu można było wiązać je w pęczki. I taki wóz z półproduktami w nieznanych okolicznościach utknął w Krakowie czy też został zakopany i dotrwał do naszych czasów. Jeśli był to »skarb«, to kupca handlującego żelazem, a nie żadnego rzekomego władcy Wiślan. W ogóle łączenie znalezisk archeologicznych z konkretnymi postaciami jest bardzo ryzykowne” – wyjaśnia.
Potomkowie wikińskiego Askolda dali początek Polsce? Orzeł z naszym krajem kojarzył się od początku
Wiking Lag, znany nam dziś jako Lech, dał początek państwu polskiemu. Jego symbolem stał się orzeł — ptak boga Odyna. To hipoteza głoszona całkiem poważnie!Idodaje: „Podobne kęsy żelazne odkryte na Morawach i Słowacji też nie były zestandardyzowane. Tak samo w Skandynawii, co wskazuje, że to nie była forma charakterystyczna tylko dla Państwa Wielkomorawskiego. Zresztą po odkryciu krakowskiego »skarbu«, to u nas tych kęsów jest najwięcej. Więc dlaczego miałyby być wielkomorawskie? Może trzeba sprawę odwrócić: były wytwarzane gdzieś w Małopolsce i stamtąd się rozchodziły na Morawy”.
A zatem i wówczas byłby łącznik – gospodarczy – między Państwem Wielkomorawskim a terenami Małopolski. I to nie koniec związków Wielkomorawian z Krakowem. „Być może ustanowiono tam jedno z trzech biskupstw wielkomorawskich w 900 roku. Pośrednio może przemawiać za tym katalog biskupów krakowskich, gdzie przed biskupem Popponem ustanowionym przez zjazd gnieźnieński w 1000 roku, mamy biskupów Prohora i Prokulfa. Ten pierwszy był zapewne Słowianinem” – podkreśla Witold Chrzanowski. Jego zdaniem, „jeśli Wielkomorawianie mieli gdzieś uciekać, to do Krakowa”. Ale było jeszcze jedno miejsce w dzisiejszej Polsce, gdzie ich wpływy nie budzą już wątpliwości.
Morawskie ślady w śląskim Gilowie
Jeśli Wielkomorawianie mieliby trafić do Wielkopolski, ich droga zapewne wiodłaby przez ziemie śląskie. Zdaniem prof. Jaworskiego z pewnością tam byli, choć nie jest jeszcze w pełni jasne, w jakim charakterze. Dowód na ich wpływy to grodzisko w Gilowie, którego pierwowzorem może być gród w Křenovie-Mařínie (położony na historycznej granicy między Morawami i Czechami). W obu miejscach m.in. tak samo usytuowano bramy i w analogiczny sposób skomponowano gród główny z podgrodziem, wachlarzowato obejmującym go od strony południowej. Oba leżą też na rubieżach, na granicach wpływów Państwa Wielkomorawskiego.
„Czeski prof. Jiří Slama powiedział mi kiedyś o stanowisku w Gilowie, gdy zwiedzał ten obiekt: »Proszę się nie obrazić, ja nie jestem nacjonalistą, ale to je naszi«. Tam każdy element kultury materialnej nosi bardzo silne piętno południowe: głównie wielkomorawskie, ale w ceramice także mające odniesienie do ceramiki wschodnioczeskiej z początku X w. – argumentuje prof. Jaworski. – Można więc zakładać, że ta hipotetyczna trasa wędrówki drużyny wielkomorawskiej, która zaowocowała budową warowni gilowskiej, mogła wieść przez terytorium Czech. Badania dendrochronologiczne próbek drewna z Gilowa wskazały na lata 90. IX stulecia, a więc na kilkanaście lat przed zniszczeniem struktur Państwa Wielkomorawskiego przez Madziarów”.
Bezprym, pierworodny syn Chrobrego, pogrążył Polskę w chaosie. Zrobił to z zemsty za odsunięcie go od władzy
Miał zostać mnichem, stał się przywódcą buntu i zdrajcą. Bezprym uzależnił Polskę od Rusi i doprowadził do wojny domowej. Skazano go za to na zapomnienie.A zatem Wielkomorawianie nie trafili na Śląsk, uciekając przed węgierskimi koczownikami, bo pojawili się w Gilowie jeszcze przed upadkiem swego państwa. „To nie była ucieczka, ale akcja osadnicza. Pytanie, czy Ślężanie (plemię, które zajmowało wcześniej ten obszar w południowej części Śląska) w pewien sposób w niej uczestniczyli. Znamy to z innych okresów, weźmy np. sprowadzenie Krzyżaków do Polski. Mogli mieć jakiś interes polityczny czy militarny, aby takich ludzi – osadników wraz z uzbrojeniem – ściągnąć. Hipotetycznie można się też doszukiwać śladów wspólnych akcji Ślężan i Wielkomorawian przeciw plemieniu Dziadoszan zamieszkujących okolice dzisiejszego Głogowa. W zgliszczach tamtejszych grodów, zniszczonych na przełomie IX–X w. (ale też i w ciągu X stulecia), widać elementy wielkomorawskie. Pytanie brzmi, czy trafiły one do Dziadoszan wcześniej, czy też zgubiono je w trakcie potencjalnego napadu” – wyjaśnia Krzysztof Jaworski.
Wielkopolskie ślady Wielkomorawian
Skoro wpływy Wielkomorawian sięgały ziem śląskich i małopolskich, to może faktycznie i Wielkopolska nie jest wykluczona? Jako dowód prof. Urbańczyk wskazuje, że wedle niemieckiego kronikarza Thietmara to właśnie imię Świętopełk nadał jednemu z synów Mieszko I. Zdaniem profesora wiele zagadkowych faktów z początków naszej historii stałoby się bardziej zrozumiałych, gdybyśmy zobaczyli w Piastach nie władców wyimaginowanych Polan, lecz potomków elit wielkomorawskich.
Historia Polski kryje mroczną tajemnicę. Czy powstanie naszego państwa zapoczątkował handel niewolnikami?
Czy Piastowie zbudowali państwo polskie na handlu żywym towarem? Coraz więcej odkryć archeologicznych wskazuje, że szokująca i bardzo niewygodna koncepcja powstania Polski ma mocne podstawy.Weźmy choćby „ekspresową” budowę kilkunastu grodów w Wielkopolsce (m.in. w Bninie, Gieczu, Gnieźnie, Poznaniu i na Ostrowie Lednickim) w latach 920–950. Jak też późniejszy sojusz Mieszka I z Czechami i jego małżeństwo z Dobrawą (jako potomek wielkomorawskich panów byłby wystarczająco „dobrze urodzony” dla czeskiej księżniczki).
Jest i trzeci „dowód”. To obecność kościoła na Ostrowie Tumskim w Poznaniu jeszcze przed rokiem 966, kiedy to oficjalnie odbył się chrzest Polski. Zdaniem profesora przodkowie Mieszka, chrześcijanie z Wielkich Moraw, mogli się po ucieczce do pogańskiej Wielkopolski „spoganić”, a potem stosunkowo bezboleśnie wrócić do chrześcijańskiej wiary.
Wątpliwości historyków
Co na to polscy badacze? W większości wątpią w taką ekspansję wielkomorawską do Wielkopolski. Prof. Jaworski wskazuje, że kiedy Madziarzy obalili Państwo Wielkomorawskie, zniszczyli tylko jego struktury – nie był to najazd, którego okrucieństwo wywołałoby masowy exodus ludności.
„Nie było całkowitej pacyfikacji, wymordowania ludności Państwa Wielkomorawskiego przez koczowników węgierskich. Prof. Urbańczyk w swej książce nie zwrócił uwagi na to, że wzniesione jeszcze w IX w. kościoły w Mikulczycach i funkcjonujące przy nich cmentarze były cały czas użytkowane aż do połowy X w. A więc podbita ludność wciąż tam żyła, miała elity, kultura materialna wciąż się rozwijała (np. złotnictwo). A koczownicy węgierscy, choć poganie, patrzyli przychylnie na jej praktyki religijne. Ba! Niektórzy historycy wskazują, że wśród węgierskich dostojników w dobrym tonie było mieć żonę wywodzącą się z elit wielkomorawskich” – podkreśla.
„Za panowania Świętopełka I Wielkiego i jego syna Mojmira II, Wielkopolska była terrum barbaricum dla chrześcijan i absolutnie nie stanowiła jakiegokolwiek partnera. Może byłaby dobrym miejscem schronienia, gdyby nie fakt, że na tym obszarze nie wyłonił się jeszcze żaden organizm ponadplemienny. Generalnie kontakt z Wielkopolską moim zdaniem był niemożliwy ze względu na kordon, jaki tworzyły silne plemiona na Śląsku i w Małopolsce. Poza tym popatrzmy na architekturę grodów. Na Morawach wznoszono je rozległe, w Wielkopolsce mamy refugia i malutkie gródki osadnicze. Wały morawskich grodów są licowane kamieniem, w Wielkopolsce nie. Natomiast na Śląsku Cieszyńskim i ziemiach Wiślan już tak, np. Naszacowice, Międzyświeć” – dodaje Witold Chrzanowski.
Chrześcijaństwo na terenach Polski
„Brak jakichkolwiek źródłowych przesłanek (pochodzących z X–XI w.) pozwalających założyć, że Mieszko I bądź jego przodkowie pochodzili z Wielkich Moraw” – mówi nam dr hab. Paweł Żmudzki z Instytutu Historycznego UW. Obala argument dotyczący wybrania przez Mieszka I imienia Świętopełk dla swego syna. Wskazuje mianowicie, że imieniem Świętopełk posługiwali się nie tylko książęta wielkomorawscy. Używano go również w ruskiej dynastii.
Dr. Żmudzkiego nie przekonują też argumenty, że uciekinierzy z Wielkich Moraw mogli rządzić pogańskimi poddanymi, a potem sami „spoganieć”. „Od Thietmara, a także z polskich zapisków rocznikarskich oraz z dzieła Galla Anonima wiemy, że Mieszko I pierwotnie był poganinem. Skoro tak, to w jaki sposób i dlaczego potomkowie dynastii bądź elity wielkomorawskiej mieliby porzucić chrześcijaństwo? W czasach Świętopełka I Wielkie Morawy były potężnym państwem chrześcijańskim o wyraźnych aspiracjach misyjnych. Nie da się oddzielić tradycji Państwa Wielkomorawskiego od chrześcijaństwa” – zwraca uwagę.
Imperium Bolesława Chrobrego. Zbudował państwo od Kijowa po Pragę
Bolesław Chrobry zajął Pragę i Kijów, groził cesarzowi bizantyjskiemu. Jego potęgi nie zdołał złamać nawet władca Niemiec.Jego zdaniem rzutowało to także na materialny kształt głównych ośrodków politycznych Wielkich Moraw: „Ich cechą charakterystyczną było nagromadzenie niewielkich kamiennych obiektów, niewątpliwie sakralnych. Przypisuje się im funkcję prywatnych kaplic możnowładczych. Niczego podobnego w ośrodkach państwa Mieszka nie ma”.
Zostaje jeszcze kwestia wspomnianego poznańskiego kościoła. O tym, że mógł zostać wybudowany przed chrztem Mieszka, świadczy niebagatelny dowód. To belka progowa, która wedle analiz dendrochronologicznych została w nim użyta po 941 r. Czyli równo 25 lat przed słynnym chrztem Polski! To zdumiewające. Po co bowiem drzewo do budowy kościoła zostało ścięte 25 lat wcześniej? A może jednak ktoś bardzo potężny – na długo przed Dąbrówką i pierwszym naszym biskupem Jordanem – przywiódł nad Wartę chrześcijan i ich tu osadził?
Czy istnieją zapomniane dowody?
Jeśli byli to Wielkomorawianie, powinny zostać po tym jakieś ślady. „Mogli niemal całkowicie wtopić się w miejscową społeczność i przyjąć jej kulturę, ale jakieś elementy własnej kultury materialnej i zwyczajów chyba powinni zachować. Pytanie, ile morawskich zabytków wychwycili archeolodzy na stanowiskach w Wielkopolsce. Okazuje się, że niewiele” – mówi Krzysztof Jaworski.
Dodaje jednak istotną rzecz: „Jeśli elita wielkomorawska uciekła do Wielkopolski, to powinniśmy dostrzec ślady po niej na wykopaliskach w najważniejszych ośrodkach: Poznaniu, Gnieźnie, Gieczu. Badania tam przeprowadzono, ale kilkadziesiąt lat temu, jeszcze przed II wojną światową. Czyli wtedy, gdy czechosłowaccy naukowcy nie mieli za sobą zaawansowanych badań nad kulturą Wielkich Moraw”.
Jak podkreśla naukowiec, czechosłowackie badania na szerszą skalę rozpoczęły się dopiero w latach 50., gdy odkrywano takie stanowiska jak Stare Miasto, Pohansko czy Mikulczyce. Wcześniej publikacji dotyczących Wielkich Moraw było niewiele i polscy archeolodzy nie znali po prostu odpowiedniego materiału porównawczego.
„Sam znam podobne przypadki ze Śląska: jeszcze naukowcy niemieccy odkopywali tam topory czy ostrogi i nie dostrzegali analogii do wielkomorawskich. A co dopiero trudne do identyfikacji małe fragmenty przedmiotów. Dopiero przy dzisiejszej wiedzy moglibyśmy powiedzieć o nich coś więcej. Mogły trafić do koperty, tkwiącej głęboko w jakimś pudle, i leżą tam nierozpoznane do dziś” – mówi prof. Jaworski. Ale to już zadanie dla archeologii „kartonowej”, jak z przekąsem nazywa się w branży poszukiwania w przepastnych magazynach, pełnych wykopanych i od lat zapomnianych artefaktów.
Kto założył Poznań?
Nie ulega wątpliwości, że w okolicach Gniezna około 900 r. nastąpił jakiś przełom cywilizacyjny. I jest niezwykły dowód, że mogli w nim mieć udział przybysze z Wielkich Moraw. Dostarczyli go polscy naukowcy.
„Prof. Zofia Kurnatowska i Michał Kara wskazali na szereg zabytków wczesnośredniowiecznych z terenu Poznania, których analogie spotykamy tylko i wyłącznie w okolicy Nitry, stanowiącej ważną część Państwa Wielkomorawskiego” – wskazuje prof. Tomasz Jasiński. Choć można byłoby zbić ten argument, mówiąc, że przedmioty te są pozostałością po osadnikach sprowadzonych przez króla Bolesława Chrobrego (po opanowaniu przez niego Moraw i Słowacji w 1003 r.), pojawił się na jego obronę poważny dowód. Chodzi mianowicie o nazwę stolicy Wielkopolski.
„Nazwa Poznań – w świetle językoznawstwa nie ma co do tego wątpliwości – znaczy tyle, co gród założony przez człowieka, który miał na imię Poznan. Kim był Poznan? Tego nie wiemy, ale musiał być to ktoś znaczny, a imiona u ludzi znacznych w tym czasie miały charakter rodowy. Czy potrafimy ustalić, jak nazywał się i gdzie mieszkał ród, w którym imię Poznan było imieniem rodowym? Otóż Pani Profesor i jej uczeń pokazali, że w okolicach Nitry działał ród, w którym spotykamy nie tylko Poznanów, ale który w ogóle nazywał się ród Poznan” – stwierdza prof. Jasiński.
W co wierzyli dawni Słowianie? Poznaj ich najstarsze wierzenia i kulty
Dawni Słowianie byli ściśle związani z przyrodą i drzewami. Wierzyli w istnienie ducha lasu. Ich świat zasiedlały też rusałki i tacy bogowie, jak Światowid czy Perun, ale też groźna i o...Brzmi to bardzo mocno. Choć profesor zastrzega jednocześnie, że w Wielkopolsce znajdziemy wpływy także z Pomorza, Połabia, Bawarii, Turyngii, Górnej Saksonii i Łużyc. Działo się tak, ponieważ „nasi przodkowie, założyciele państwa polskiego, byli otwarci na wszelkie impulsy cywilizacyjne, płynące z różnych stron”.
Co nie znaczy, że możemy marginalizować Wielkomorawian w Poznaniu i rolę, którą odegrali. Nawet jeśli tylko założyli ten gród, to niemało. Bo przecież to Poznań stał się centrum czy też jednym z centrów władzy Piastów. To tam przybył biskup misyjny Jordan i utworzył pierwsze biskupstwo w piastowskim państwie. Prawdopodobnie w Poznaniu odbył się też chrzest Mieszka I i to tam urodził się pierwszy polski król Bolesław Chrobry. Jak powiedziała kiedyś w wywiadzie archeolog prof. Hanna Kóčka-Krenz, do czasu złożenia prochów św. Wojciecha w Gnieźnie „serce Polski biło w Poznaniu”.